... ale da się! Niedziela w diecie nie jest aż tak straszna, trzeba tylko liczyć kalorie i nie przekroczyć przyzwoitej, sobie właściwej dawki, która pozwoli nam utrzymać wagę, jaką udało się osiągnąć tydzień się już odchudzając.
Niedzielne śniadanie, niedzielny obiad, niedzielne ciasto - tyle pokus. Wydaje się, że nie przetrwasz, że się skusisz. No i ok, możesz się skusić, tylko licz i jeszcze raz licz.
Ja już podliczyłam śniadanie, obiad i dwa kawałki ciasta. Nie głodziłam się, ale też już więcej jeść dziś nie będę. Po prostu wyrównałam swoją górną stawkę kalorii, której ambicja nie pozwoli mi przekroczyć. Tylko tyle i aż tyle - w niedzielę nie jedz więcej, niż powinnaś.
Od poniedziałku możesz obniżyć poziom spożywanych kalorii znów bardziej drastycznie i obserwować szybsze efekty. Niedziela jest po to, żeby dać sobie odrobinę luzu.
Jak wygląda moja dieta po pierwszym tygodniu? Możecie prześledzić moje postępy i refleksje w poszczególnych postach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam