piątek, 4 kwietnia 2014

Poznajmy się na instagramie

Czy tytuł posta zabrzmiał Wam trochę jak hasło reklamowe portalu randkowego? 

Co jakiś czas zdarza mi się wymieniać poglądy ze znajomymi, którzy nie są specjalnymi fanami aktywności w social mediach. Niektórzy z nich są tam, aktywizują się co jakiś czas, ale generalnie nie są zwolennikami nawiązywania bliższych kontaktów przez np. Facebooka. Wyznają tradycyjne poglądy, przyznam, że równie słuszne - iż ze znajomymi najlepiej spotkać się w tzw. realu. Nie kwestionuję, a nawet jestem ZA, jeśli... mogłabym faktycznie poznać tych samych ludzi w tymże realu, a wiem, że takiej możliwości nie miałabym i żałowałabym baaaaardzo, bo większość z tych znajomości jest niezwykle trwałych. Są i krótsze i mniej intensywne, ale bardzo ciekawe i inspirujące w codziennym życiu.

Z wieloma osobami znamy się wirtualnie długo. Ta znajomość netowa idzie już w lata całe - absolutnie jest bardzo ważną cząstką mojego życia. Nie dam się przekonać, że mniej ważną niż ta, którą można zawrzeć oko w oko. Tym bardziej, że często okazuje się tak silna, że prędzej czy później dochodzi faktycznie do spotkania bliskich sobie dusz poza komputerami, no oczywiście na jakiejś kawie jak z poznaną tylko i wyłącznie przez instagram uroczą ekipą z kawiarni Hanza Cafe w Toruniu. Czy przy okazji jakiegoś szczególnego wydarzenia - jak chociażby szkolenie prowadzone przez Tomka Tomczyka vel Kominka. Dotąd nie spotkałyśmy się jeszcze z moją bratnią duszą Agatą vel Hafiją, z którą w ogólności się zwykle zgadzamy, ale często się spieramy i to chyba umacnia naszą znajomość jak dotąd od ponad trzech lat - internetową. A niechybnie na pewno prędzej czy później padniemy sobie w ramiona.

Z perspektywy półrocznej obecności na instagramie, stwierdzam, że to jest świetne medium. Dla mnie szczególnie, bo lubię sama jak ktoś do mnie "przemawia" ciekawym symbolicznym obrazem, nawet jeśli to kolejne spaghetti na talerzu, bułka z masłem czy outfit. Specyfika instagrama jest taka, że opiera się na duuuużej spontaniczności. A ta spontaniczność pozwala ludziom być prawdziwymi, a nie wystudiowanymi. A nawet jeśli coś jest wyreżyserowane, to... to też dużo mi mówi o danej sobie i sprawia, czy ciągle mnie interesuje czy z czasem już mniej. 

Nie wkurzam się na tzw. spam, jakby ktoś określił powiedzmy wykraczającą poza powszechnie uznawane za przyzwoite optimum wrzucanie fotek. Może dlatego, że lubię z takiej perspektywy obserwować ludzi, a przecież, kiedy zaczynam kogoś obserwować, to mój wybór, że aktywność tej osoby przesuwa się na mojej instagramowej tablicy. To mój wybór, że obserwuję setki instagramowych kont, zawsze jeśli kogoś zdarzy mi się "znielubić" mogę przecież odlajkować.  

I to właśnie dzięki m. in. nakręcającym się inspiracjom w "netowym soszialu", spotykamy się w najbliższą sobotę z koleżankami z tzw. "realu" na kawie w Hanza Cafe.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam