poniedziałek, 10 listopada 2014

Testować fajna sprawa, ale najważniejsze jak coś naprawdę działa

Już pisałam o tym, że do szamponów i odżywek Dove kiedyś nie miałam specjalnego przekonania. To było dawno, jakieś dziesięć lat temu. Wówczas, kiedy ta marka zasłynęła u nas na rynku rewolucyjną koncepcją składu mydła jak krem i stopniowo rozbudowywała swoją gamę produktów. Kupiłam wtedy szampon i odżywkę jako nowość, ale nie zachwyciły mnie one swoim działaniem. Mijały lata, nie miałam z tymi produktami kontaktu, pomijałam je w zakupach na rzecz innych, sprawdzonych, na których mogłam polegać. 

To było dawno, dawno temu. Jednak jak na najlepszą według mnie markę antyperspirantów przystało, zespół Dove popracował solidnie nad formułami swoich produktów do pielęgnacji włosów i ciała. Powstało sporo skoncentrowanych na konkretnych problemach włosów preparatów, które mają całkiem intensywne działanie. Ja sama przetestowałam już kilka linii z najnowszej oferty Dove i nie przestają mnie zaskakiwać. A moje włosy, to trudny "klient"  - są z cyklu "pięć na krzyż", farbowane i do tego od czasu do czasu traktuję je suszarką i prostownicą. Zawsze, ale to zawsze są w potrzebie. Ostatnio więc podesłano mi do testów szampon i odżywkę, które mają chronić przed zniszczeniem powodowanym wysoką temperaturą.


Pierwszy i drugi produkt z powyższej fotki to właśnie szampon i odżywka do włosów, które powstały w wyniku zastosowania zaawansowanej regenerującej technologii Dove  MICRO MOISTURE SERUM, która działa tak, że pokrywa włókna włosów warstwą ochronną - a ta z kolei zabezpiecza je przed szkodliwym działaniem wysokiej temperatury. To efekt taki dla mnie trochę na zasadzie czary mary, trzeba zawierzyć technologom, iż tak jest w istocie. Poza tym ładny zapach, miła, kremowa konsystencja, nowoczesne wzornictwo opakowań - włosy są miękkie, delikatne, więc chyba to działa! Polubiłam. 


Ostatnio namiętnie nawilżam ciało kolejnym z serii zabójczo pachnących balsamów Dove purley pampering. Tej jesieni otula mnie zapach mleczka migdałowego i hibiskusa (nr 5 z pierwszego obrazka). Balsamy z tej serii sprawiają, że po kąpieli czuję się... luksusowo! Uwielbiam, uwielbiam pachnące kosmetyki.


I na koniec dwa produkty, które zwykle są standardem w domu. Dość neutralny krem Dove rich nourishment (trójeczka z pierwszej fotki) w dużym okrągłym opakowaniu, który intensywnie nawilża, ale też odżywia ciało. Stosujemy go w domu rodzinnie do rąk i czasem do twarzy na chłodniejsze dni z wiatrem.  A do ust i czasami do spierzchniętych rąk przydaje się produkt o nazwie Vaseline od marki Unilever, którą można spotkać ostatnio jako nowość w naszych drogeriach. Ten produkt jest dobrze przemyślany, często otwiera się opakowanie wazeliny i fajnie, że ta jest w pudełku z uchylnym, samozaciskowym  wieczkiem - komfort użytkowania. 

Dove z mojej perspektywy jako użytkowniczki, przeszło sporą przemianę w kierunku zgłębienia potrzeb i wyspecjalizowania w zwalczaniu określonych problemów. Jeśli masz ochotę taki produkt kupić jeszcze raz, bo zaczyna Ci pasować, to coś w tym jest. 


Wpis powstał we współpracy z markami Dove i Vaseline.

2 komentarze:

  1. A ja ostatnio, idąc za tym, co mówiłaś mi o antyperspirantach Dove, kupiłam sobie Dove właśnie zamiast zawsze wybieranego antyperspirantu innej znanej marki. I bardzo się cieszę, bo nawet nie sądziłam, jak duża to będzie zmiana na plus. Jak komfortowo można się czuć od samego dobrego antyperspirantu! Wieczorem, po całym dniu intensywnym, ubranie nadal pachnie, ja pachnę, jest miło i świeżo. I tego mi było trzeba. Teraz chyba spróbuję szamponu i odżywki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, prawda, że różnica jest? Dove, według mnie, bije wszystkie inne tzw. popularne antyperspiranty "na głowę" (może są jakieś super specjalistyczne dermo antyperspiranty, ale póki co takich nie używałam)?
      A jak silnie działa u nas przyzwyczajenie.

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam