W moje urodziny 18 listopada kurier zapukał do moich drzwi z paczką od DOVE. Ta marka mnie rozpieszcza, nic na to nie poradzę. Wszystko co trafia w moje ręce od DOVE, zużywam do ostatniej kropelki, bo lubię i co najważniejsze te produkty naprawdę mi służą.
Włosy maja porządną dawkę energii, ciało odżywione i nawilżone (a skórę mam suchą, więc wymagającą), żele pod prysznic nie przestają mnie zaskakiwać coraz to nowym zapachem, jak choćby ten, który dostałam ostatnio o zapachu śliwki i te balsamy do ciała, którymi smaruję się po kąpieli - wanilia, pistacje...
No to jeszcze jakby było mi mało, to dostałam w naprawdę stylowym
opakowaniu - prezentowej paczuszce dwa najnowsze olejki do ciała Dove.
Jeden oczywiście z moja ulubioną nutą pistacji, a drugi pozostawiający
na ciele lekką złotą poświatę. Ten ostatni w sam raz nadaje się na
potraktowanie nim ciała tuż przed wyjściem na imprezę z tańcami, na
jakiej nie byłam, moi mili, od hmmmm... prawie 5 lat :) Taka sytuacja,
matka karmiąca, usypiająca, doglądająca, ech. No ale zaczyna się ten
temat u nas pojawiać jako może już niedługo realny do zrealizowania, kto
wie, póki co - balety i owszem możliwe, ale w klimacie domówkowym.
PS Dziś tylko mała zajawka, tego co było moim kosmetycznym prezentem. Te nowości pojawią się jeszcze w osobnych postach, kiedy opowiem trochę więcej o ważnych dla mnie kwestiach w pielęgnacji. Który z produktów Was ciekawi na początek?
Zapraszam na mój Instagram!
Wpis powstał we współpracy z marką DOVE.
Z Dove lubię balsamy. Muszę się rozejrzeć za tymi nowościami, bo brzmią smakowicie :P
OdpowiedzUsuń