sobota, 19 lipca 2014

Szampon i odżywka Timotei precious oils

W produktach codziennego użytku nie dopatruję się jakiejś większej filozofii. Oczekuję od nich po pierwsze, żeby były skuteczne. Po drugie, lubię tę odrobinę przyjemności, gdy poza spodziewanym efektem działania produktu, mogę być pozytywnie zaskoczona. W szamponie i odżywce Timotei z organicznym olejkiem arganowym i ekstraktem z jaśminu, zauroczył mnie zapach. 

Ok, to jest seria produktów popularnych, niedrogich. Można byłoby stwierdzić, że za wiele nie należy od nich oczekiwać. Przyznam, że wcześniejsze serie, choć próbowałam, jakoś na dłużej nie przekonały mnie do siebie. Nawet te z linii z Różą Jerycha.Były jakieś takie za lekkie. Gdyby nie to, że otrzymałam te produkty do przetestowania, pewnie nie sięgnęłabym po nie w sklepie nawet przy niewygórowanej cenie. A tymczasem - pełne zaskoczenie!

Szampon i odżywka przeznaczone są do włosów normalnych i suchych. Kiedy zaczęłam je stosować dwa tygodnie temu, właśnie pofarbowałam włosy. Włosy farbowane na blond właściwie permanentnie są w potrzebie, ciągle są suche. Przy każdym myciu trzeba dodawać im energii odpowiednimi preparatami. Oczywiście z tym też nie należy przesadzać, bo i farbowane włosy "przeodżywkowane" potrafią zaliczyć tzw. efekt klapnięcia :) A więc stwierdzam, że tego niepożądanego efektu w przypadku użycia produktów Timotei nie ma, a wręcz przeciwnie - wszystko jest w jak najlepszym porządku. Czuję, że włosy są gładkie w dotyku, dobrze się układają i sprawiają wrażenie dobrze odżywionych. 


Muszę dodać, że kilka razy użyłam bardzo intensywnych odżywek Dove, o których opowiem w osobnym poście, ale to było na razie okazjonalnie. Włosy myję codziennie i to właśnie szampon i odżywkę do spłukiwania Timotei używałam w ostatnim czasie regularnie, dlatego mogę spokojnie mówić o efektach. 
    
Ta seria Timotei wprost urzekła mnie zapachem. Włosy cudnie pachną jeszcze co najmniej godzinę po umyciu. Komentowała to nawet Klaudia, kiedy wąchała z przyjemnością moje włosy po kąpieli. A gdy po jakimś czasie wchodziłam do łazienki, tam jeszcze także przez jakiś czas unosił się ten zapach. Możliwe, że to zasługa ekstraktu jaśminu, dokładnie nie umiem określić tego aromatu, ale jest... zmysłowy!  


Zgodnie z najnowszymi bezpiecznymi standardami, szampon i odżywka Timotei precious oils nie zawierają parabenów (czyli szkodliwych substancji konserwujących) i barwników. Butelki są wykonane z miękkich, ale stabilnych materiałów i z praktycznym zamknięciem na tzw. klik. Subtelne etykiety ze złocistymi i brązowymi akcentami mogą się podobać - są czytelne i estetyczne zarazem. Moje oczy je kupują, zwłaszcza, że te produkty poradziły sobie z zadaniem, jakie miały do wykonania. Moje suche włosy, zmęczone farbowaniem poprawiły dzięki nim swoją kondycję. 


W dzisiejszej sesji zdjęciowej do posta z szamponem i odżywką Timotei pomagała mi moja asystentka Córeczka Klaudia, która także zaliczyła spontaniczną mini sesję (bluzeczka LIDL & spódniczka WÓJCIK). Sezonowo w sesji udział wzięły też białe porzeczki :) 

No właśnie, mam dylemat co dobrego można z porzeczek białych zrobić? Nie natrafiłam w necie jeszcze na jakiś fajny, smaczny przepis, który by mnie smakowo zaskoczył, dajcie znać proszę w komentarzach, czy macie jakiś swój sprawdzony przepis na te porzeczki? Chętnie wypróbuję, bo zerwane porzeczki już czekają.

 Wpis we współpracy z marką TIMOTEI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam