Chyba naprawdę trochę przesadzam z nadwyrężaniem się z wykonywaniem różnych obowiązków, ale nie potrafię usiedzieć w miejscu. Nie umiem chodzić powoli, siedzieć dłużej niż piętnaście minut nic nie robiąc, nie myśleć, co by tu jeszcze zrobić na tzw. "zaś". Z tego powodu w piątek poczułam się w ciągu dnia naprawdę źle. Odpłynęły mi gdzieś całkowicie siły witalne i musiałam nawet wyjść wcześniej z pracy. Do wieczora siły już nie powróciły.
Jednak gdy zaczął się weekend nie mogłam przecież tak po prostu odpoczywać. Fakt, że w sobotę od rana trzeba było przygotować imprezkę domową z okazji urodzin naszego 15-latka, więc porządki zajęły trochę czasu, poczynione jednak solidarnie w trójkę z mężem i synem, potem trochę odpoczęłam. Jednak już w niedzielę nie mogłam odpuścić - zima ma przyjść podobno za dwa tygodnie, więc trzeba szybko działać z odnowieniem kołyski... Oczywiście nie może się to odbyć bez mojego osobistego zaangażowania :))) Położona została więc pierwsza warstwa lakieru akrylowego "biały mat" i drugiej już się nie udało, bo farby zabrakło i trzeba dokupić. - Nie mamy wprawy na razie w takim samodzielnym odnawianiu mebli, więc zaliczyliśmy ilościową wpadkę, ale już następnym razem pewnie pójdzie nam lepiej :)
W trakcie pracy wymyśliłam, że kolejnym moim DIY będzie oryginalny, jedyny w swoim rodzaju, taki mój - przewijak... Od dłuższego czasu stał sobie w kącie garażu stolik z nogami od starej maszyny do szycia i blatem z marmuru, ale jakimś cudem wyszczerbionym. Wymyśliłam, że może się ładnie komponować z kołyską, gdy go pomaluję na biało, a blat przeszlifujemy, a na nim umieścimy przewijakową nakładkę, która w standardzie jest dokładnie takich właśnie rozmiarów jak ten blat. Moim zdaniem - na początek - może to stworzyć fajny kącik. Tak myślę! Kiedy Różyczka wyrośnie już z kołyski, a będzie to około 4-5 miesiąca życia - wtedy, doszliśmy do wniosku, że postawimy na nowoczesność i kupimy łóżeczko z cyklu tzw. turystycznych. Chcemy wypróbować tę łóżeczkową nowinkę. Drewniana kołyska to nasz wielki sentyment, ale lubimy też próbować nowoczesności...
Tak to i minęła nam kolejna słoneczną, choć chłodna niedziela... Trochę grabienia kasztanów, trochę pielenia pięknie kwitnącej jeszcze kwiatowej rabatki, na którą przylatują kolorowe motyle i prac remontowych związanych z kołyską.
No i oczywiście czuję, że znów przesadziłam z nadwyrężaniem się - kiedy ja się w końcu nauczę odpoczywać?
Zamieszczam parę remontowych fotek, moich ostatnich różyczek z ogródka oraz motyla na mojej rabatce :)
Jednak gdy zaczął się weekend nie mogłam przecież tak po prostu odpoczywać. Fakt, że w sobotę od rana trzeba było przygotować imprezkę domową z okazji urodzin naszego 15-latka, więc porządki zajęły trochę czasu, poczynione jednak solidarnie w trójkę z mężem i synem, potem trochę odpoczęłam. Jednak już w niedzielę nie mogłam odpuścić - zima ma przyjść podobno za dwa tygodnie, więc trzeba szybko działać z odnowieniem kołyski... Oczywiście nie może się to odbyć bez mojego osobistego zaangażowania :))) Położona została więc pierwsza warstwa lakieru akrylowego "biały mat" i drugiej już się nie udało, bo farby zabrakło i trzeba dokupić. - Nie mamy wprawy na razie w takim samodzielnym odnawianiu mebli, więc zaliczyliśmy ilościową wpadkę, ale już następnym razem pewnie pójdzie nam lepiej :)
W trakcie pracy wymyśliłam, że kolejnym moim DIY będzie oryginalny, jedyny w swoim rodzaju, taki mój - przewijak... Od dłuższego czasu stał sobie w kącie garażu stolik z nogami od starej maszyny do szycia i blatem z marmuru, ale jakimś cudem wyszczerbionym. Wymyśliłam, że może się ładnie komponować z kołyską, gdy go pomaluję na biało, a blat przeszlifujemy, a na nim umieścimy przewijakową nakładkę, która w standardzie jest dokładnie takich właśnie rozmiarów jak ten blat. Moim zdaniem - na początek - może to stworzyć fajny kącik. Tak myślę! Kiedy Różyczka wyrośnie już z kołyski, a będzie to około 4-5 miesiąca życia - wtedy, doszliśmy do wniosku, że postawimy na nowoczesność i kupimy łóżeczko z cyklu tzw. turystycznych. Chcemy wypróbować tę łóżeczkową nowinkę. Drewniana kołyska to nasz wielki sentyment, ale lubimy też próbować nowoczesności...
Tak to i minęła nam kolejna słoneczną, choć chłodna niedziela... Trochę grabienia kasztanów, trochę pielenia pięknie kwitnącej jeszcze kwiatowej rabatki, na którą przylatują kolorowe motyle i prac remontowych związanych z kołyską.
No i oczywiście czuję, że znów przesadziłam z nadwyrężaniem się - kiedy ja się w końcu nauczę odpoczywać?
Zamieszczam parę remontowych fotek, moich ostatnich różyczek z ogródka oraz motyla na mojej rabatce :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam