środa, 4 listopada 2015

Herbatka LIPTON w ćmielowskiej filiżance

Lipton - tej marki herbaty specjalnie nie trzeba nam zachwalać, reklamować, polecać. My ją pijemy po prostu na co dzień. W sumie, to jakby się zastanowić, to już trochę mówiąc herbata, od razu myślimy Lipton. Nie wiem dokładnie, dlaczego Lipton zagościła w naszej kuchni na dłużej, ale chyba chodzi o to, że smak tej herbaty jest optymalnie esencjonalny i dość uniwersalny.


Zwykle pijemy tradycyjny Lipton, tym razem mieliśmy okazję przetestować Liptonowe nowości: DARING ENGLISH BREAKFAST i AMAZINGLY GREY. Jak smakowały? 

Nie bez przyczyny na pierwszym zdjęciu w rodzinnej pamiątce - filiżance z ćmielowskiej porcelany jest herbatka z fioletowego opakowania Amazingly Grey. To ona urzekła nasze podniebienia na tyle, że śniadania i popołudnia umila nam smak tej czarnej aromatyzowanej herbaty z zaskakującą egzotyczną nutą. I to nie tylko smakową, ale i zapachową. 

Marek nie pija kawy, więc od czasu do czasu ma ochotę (zwłaszcza jesienią i zimą) na bardziej zdecydowany smak typu earl grey. Taki właśnie intensywny, mocny smak ma do zaoferowania druga testowana przez nas herbata Lipton Daring English Breakfast - wyrazista herbata z... "temperamentem".  


Lubię vintage. Lubię, gdy przeszłość przenika się z teraźniejszością. Dlatego, chociaż zwykle herbatę pijemy na szybko, w dużych kubkach w "słusznych" ilościach, tym razem postanowiłam, że się nią bardziej podelektujemy. Wyciągnęłam więc z czeluści naszego zabytkowego kredensu ćmielowskie filiżanki i teraz przy pisaniu lub czytaniu towarzyszy mi aromat świeżo zaparzonej herbaty. 


W związku z tym, paczuszka zawierająca 20 stożkowatych, solidnych w wykonaniu saszetek z herbatą Lipton Amazingly Grey już prawie się kończy, co oznacza, że za nią przepadamy. Do śniadania, do popołudniowego ciasta, do książki, do pracy na komputerze, do dobrego filmu - polecam!

4 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam