wtorek, 13 sierpnia 2013

Toruń na niedzielę, czyli fontanna, starówka i bulwar filadelfijski

Choć przed południem zaczęło się od "Bydzi", gdzie nasza panna Clody Rose z zacięciem wielkim dobierała sobie modowe kreacje w Kapphal. Na pierwszy ogień szły tiule, róże, myszki miki, ale jakimś cudem udało mi się ją przekonać do legginsów i koszulki (kupiliśmy też fajny pakiet majteczek w kolorowe szerokie paseczki). W promocji na zasadzie - druga rzecz przy zakupie towarów przecenionych - gratis, skorzystał i brat, kupując sobie bardzo fajną koszulę w miętowym kolorze. W drodze powrotnej z Bydgoszczy, Clody pierwszy raz zasnęła w aucie. Niesłychane, - stało się i... parę minut ufff. O dziwo  sen w domu kontynuowany był nadal, a my mogliśmy się zajadać mężowskim cudownym aromatycznym rosołem z lubczykiem.

Po pobudce o 17-tej Klaudii i wizji, że spać zapewne będzie się wybierała ponownie nie wcześniej niż około północy, na pełnym spontanie zaliczyliśmy wyjazd na niedzielny późno popołudniowo-wieczorny spacer po tradycyjnie odwiedzanych rejonach Torunia. Fontanna na Placu Rapackiego przy "harmonijce", gofry i lody Pod Arkadami zajadane obok Ratusza pod pomnikiem Kopernika, potem spacer nad Wisłą Bulwarem Filadelfijskim, włóczenie się po uliczkach Starego Miasta, aby przejść obok Krzywej Wieży i dłuuuższa chwila wytchnienia dla nas, za to eksplozja radości dla Klaudii podczas fontannowego koncertu znowu pod "harmonijką", czyli dawnym budynkiem wydziału prawa, a teraz chyba nadal jeszcze filozofii? A nieco dalej majaczący mój ukochany "majus", jakby dzisiaj się w pisowni przekręcało :))) gdzie onegdaj kończyłam swoją filologię, broniłam doktorat i prowadziłam zajęcia ze studentami póóóooźnymi popołudniami, tudzież wieczorami, a mąż krążył po Placu Rapackiego z maleńkim wówczas Maciejem, byśmy po zajęciach wrócili do domu na swojej sielskiej wsi :))) Tej fontanny, która tu teraz jest nie było. Była inna... a nasz sentyment do klimatu tego miejsca ciągle taki sam! Jak fajnie, że może go poczuć i druga nasza malutka Istotka! Wczuwaniu się w muzykę razem z dopiero co poznanymi innymi dziećmi nie było końca. Takie koncerty trwają tu zwykle latem od 20:00 do 23:00. My już naprawdę nieźle zmęczoną Klaudię zabieraliśmy stąd około 22-giej :))

No to proszę, macie Toruń, czyli Gotyk na dotyk (jak głosi nasze miejskie hasło reklamowe) i nie tylko... w naszym rodzinnym filtrze. Dziś foty. Będzie jeszcze filmik. Potem, bo teraz już pragnę spać :))) 


































      

1 komentarz:

  1. rodzinne strony mojego taty jeszcze nie byliśmy choć bardzo chcemy zobaczyć na własne oczęta

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam