sobota, 14 stycznia 2012

O kosmetykach słów kilka

Pod wpływem niedawnych wirtualnych odwiedzin Doroty, autorki bloga www.tylkopolskiekosmetyki.blogspot.com, natchnęło mnie, by podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat kosmetyków, które używam. Zauważyłam u siebie ostatnio taką tendencję, że podobnie jak z różnymi produktami dla dzieci, zaczynam testować bardziej niż kiedyś produkty różnych marek, nie przywiązując się jedynie do jednej wybranej, sprawdzonej. Muszę przyznać, że nie lubię przepłacać za optymalną jakość produktów, ale też te, które nabywam i stosuję, powinny mieć pewną zadowalającą jakość, dzięki której będę miała zapewniony komfort, o jaki mi chodzi. I to jeśli chodzi o np. kosmetyki do włosów czy do ciała, muszą mi one swoją jakością dać uczucie zadowolenia z efektu, a przy tym zapewnić pewne w moim subiektywnym odczuciu - uczucie przyjemności - tak w konsystencji, zapachu samego produktu, jak i wizualnej - bo lubię kupować ładne, przemawiające do mnie opakowania :)

Długo byłam więc np. fanką szamponów z linii zielonego Fructisa, bo oprócz tego, że miał dla moich włosów farbowanych na blond optymalne działanie, to jeszcze bardzo przyjemnie i długo pachniały po nim włosy. Stosowałam go naprzemiennie z szamponami i odżywkami do włosów Elseve i Glisskura. Właściwie można powiedzieć, że byłam stałą klientką produktów tych marek. Od bardzo dawna jestem niezmiennie też fanką antyperspiracyjnych dezodorantów Dove. Każdy, który używałam, a testowałam różne (zaczęło się od antyperspirantu w kremie w tzw. grzybku, dziś już nie ma go w sprzedaży a wielka szkoda; następnie - w sztyfcie bardzo długo, a ostatnio lubię jednak "psikane" antyperspiranty). Do tego stopnia nie tylko ja lubiłam dezodorant Dove w sztyfcie, że raz podkradł mi go mąż i potem już zaczął ten "dziewczyński" kupować regularnie dla siebie w klasycznym zapachu. Teraz jest już dostępna linia dla mężczyzn, więc kupuje go w "swoim" - męskim opakowaniu :) Do stylizacji włosów najbardziej zawsze kusiłam się i nie zawodziłam na produktach NIVEA.

A jak jest teraz?
1. Ciało nawilżam sobie ostatnio "podkradzionym" Klaudusi Aksamitnym mleczkiem nawilżającym NIVEA, które dostałyśmy w prezencie dla Małej od tej marki.
2. Antyperspirant niezmiennie - Dove - kupiłam sobie właśnie w moje piątkowe "lofrowe" popołudnie w Rossmanie kolejną nowość wśród antyperspirantów deo.
3. Moje kolejne dwa nabytki ze wspomnianego wypadu do drogerii to: Balsam prostujący NIVEA straight&easy (używam go już od dłuższego czasu) oraz Pielęgnujący spray bez spłukiwania Schauma Jedwabiste Rozczesywanie (dotąd takiej odżywki "psikanej" używałam od GlissKur i Garnier).
4. Do włosów ostatnio moi faceci i ja używamy różne rodzaje po kolei linii Syoss, ale mi ostatnio już została tylko odżywka do włosów farbowanych tej marki i postanowiłam znowu poeksperymentować. Stąd "w asortymencie bieżącym" u mnie do włosów są: szampon Glisskur Shea Cashmere do włosów suchych i odwodnionych (miła w dotyku konsystencja, miiiiły zapach i zaczynam używać polskiego szamponu Eva Natura do włosów farbowanych z biokompleksem lnu i proteinami pszenicy (na razie jestem zadowolona, ale poczekam na efekty w dłuższym czasie). Odżywki zaś to: Elseve do włosów farbowanych, Glisskur Nutri Protect Balsam do włosów suchych, zmęczonych i Timotei Odżywka Złociste refleksy do włosów rozjaśnionych.

Podsumowując...
1. Dobra jest stara prawda, że nie należy długo męczyć włosów czy skóry tym samym kosmetykiem, nawet jeżeli kochamy już za jakość, cenę i to "coś" jeszcze daną markę. Dla ich :) komfortu należy te kosmetyki zmieniać.
2. Coraz częściej się przekonuję, że jakość polskich kosmetyków stoi (choć pewnie od dłuższego czasu jest, tylko ja nie używając ich nie wiedziałam) na coraz wyższym, jeśli nie na bardzo dobrym - czytaj: zadowalającym poziomie!

PS Moja wizyta w Rossmanie była też z korzyścią dla Klaudii - dorwałam uroczą wełnianą tuniczkę za 6,99 zł




6 komentarzy:

  1. No patrz ja też do ciała podkradam ten balsam Gabrysiowi... znaczy nie podkradam, po prostu zabrałam i używam sama :D

    Ja jutro wybieram się do Rosmanna :P będę włosy "transformować" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie - ja też właściwie to mleczko zaanektowałam na swoje potrzeby - fajnie się i rozprowadza i wchłania!

    łał! czekam na opis transformacji :) Zaintrygowałąś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi milo, że o mnie wspominałaś i ciesze się, że poczytujesz mojego bloga. Twoje spostrzeżenia są bardzo trafne i mogę się pod nimi podpisać obiema rękami. Polskie marki rzeczywiście produkują coraz to lepsze kosmetyki, przekonuję się o tym każdego dnia, kiedy stosuję kremy, płyny i balsamy opatrzone adnotacją "Wyprodukowano w Polsce". A po co płacić więcej, kiedy możemy kupić coś w dobrej cenie i dobrej jakości, wspierając przy tym nasze rodzime firmy? Ja, kiedy tylko mam ku temu okazje, wybieram nasze rodzime produkty i chciałabym, by większość ludzi w ten właśnie sposób popierało naszą gospodarkę. Ale wyszło patriotycznie:). Pozdrawiam i oczywiście zapraszam na mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dorota -> Pozdrawiam Cię! Ja też jestem takiego zdania, choćby w kwestii pieluszek dla dzieci Bella Baby Happy - pracuję w firmie, która je produkuje i używam tylko tych właśnie, a Mała obecnie używa rozmiaru 4.Mam okazję je testować (przekazując swoje uwagi z procesu testowania technologom), ale też je kupuję - oczywiście wykorzystując różne promocje, których nie brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nivea i dove :) to nasi faworyci :)

    OdpowiedzUsuń
  6. mi pampersy baby happy przy oliv sie nie sprawdziły... teraz przewaznie uzywam pampers albo dada... a do kosmetykow zawsze mi sie sprawdza Nivea

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam