czwartek, 7 lipca 2011

6 miesiąc Malutkiej pędzi jak szalony...

Pogoda nie rozpieszcza, jest w kratkę, nie uplotłam jeszcze Malutkiej wianka na główkę do sesji zdjęciowej - ech, rozleniwiłam się trochę wakacyjnie... dużo czasu spędzamy z Malutką i babciulką... bawimy się z Klaudusią, chodzimy na spacerki, pichcimy, odpoczywamy...

Dzidziulka nasza robi kolejne postępy - sama dziś rano, gdy jeszcze koło niej drzemałam, a ona już buszowała w naszym dużym łóżku, przekręciła się na brzuszek i opierając się na przedramionkach, rozglądała się rezolutnie dookoła :)

Zdejmowanie skarpetek, ślinienie ich w buzi oraz unoszenie brzuszka do góry, co jest sygnałem, by wziąć ją na ręce - to już standard od co najmniej dwóch tygodni. Z trzy razy oglądaliśmy już ze szczerym zaciekawieniem dobranocki o 19-tej :), a dwa razy Malutka zasypiała już przy czytanej przeze mnie bajeczce o Calineczce...

Jedzonko dla Małej na początku 6 miesiąca to u nas nadal:
- mleczko z piersi,
- porcja kleiku ryżowego na mleczku na śniadanko i kolacyjkę,
- zupki jarzynowe - w tym miesiącu już z dodatkiem mięska (króliczego, drobiowego),
- przecier z jabłuszka i bananka,
- co drugi dzień soczki jabłkowe lub marchwiowe.


Pielęgnacja naszej 6-miesięcznej Laluni opiera się u nas aktualnie na:
- pieluszkach Bella Baby Happy w rozmiarze 4, które uważam, że są naprawdę rewelacyjne, już niedługo napiszę dlaczego tak właśnie jest, bo testuję je od kilku dni...
- chusteczkach nasączonych Bella Baby Happy,
- pudrze Bella Baby Delfi do zasypywania pupci,
- kremie do pupci Bella Baby Delfi (choć tęsknię za typowym kremem na odparzenia Floslek, który miał i lekką konsystencję i dobrze się rozsmarowywał i był bardzo skuteczny i zamierzam go sobie zakupić),
- patyczkach Bella Baby Delfi z bezpiecznymi końcówkami do uszu,
- płynie do kąpieli Bella Baby Delfi z oliwką,

Zostałam też zaproszona przez markę NIVEA do przetestowania produktów z kategorii PRZEWIJANIE, niebawem więc podzielę się swoimi refleksjami z ich stosowania na blogu.

Dziś na przełknięcie ślinki, zostawiam Was z naszymi najnowszymi rodzinnymi zachciankami kulinarnymi: karaskami z młodymi ziemiaczkami i brokułem z sosem czosnkowym, pępuchami :))) czyli "waciakami" po mazursku (inaczej mówiąc pączuszkami na ciepło) autorstwa babciulki (przepis na życzenie mogę zamieścić w kolejnym poście :))) i kolejną chwilą zatrzymaną w kadrze z naszego letniego lenistwa...






4 komentarze:

  1. Ale ten czas leci ! Już pół roku! A pamiętam jak zamieszczałaś zdjęcia z USG :)

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczna dziewczynka rośnie :) bardzo ładnie to wszystko wygląda na talerzu, aż ślinka cieknie :) proszę o przepis, jeśli nie byłby to zbyt wielki kłopot :)

    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. I dobrze, że "leniuchujecie" w wakacje:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też pamiętam te zdjęcia z usg...A zaraz lalunia nażeczonego przyprowadzi jak tak dalej pójdzie;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam