środa, 23 marca 2011

Myśli zebrane i pierwszy spacerek

Ostatnio Klaudusia była dość absorbująca w ciągu dnia na tyle, że wieczorem, gdy zasnęła, ja też marzyłam tylko o wyspaniu się z myślą o aktywnym kolejnym dniu. Dlatego mam duże zaległości w blogowaniu tematycznym. Sporo tematów chodziło mi po głowie, ale niestety każdy dzień przynosił nowe wydarzenia i blogowanie szło w odstawkę na rzecz chociażby przytulanek z Malutką, jeśli już znalazła się jakaś wolna chwilka...

Tak więc, dla bieżącej relacji, postanowiłam zebrać parę kwestii w punktach:

1. Trądzik niemowlęcy - Klaudusia i my jako obserwatorzy :( męczyliśmy się z nim jakieś 4 tygodnie. Malutką wysypało na buzi, uszkach i szyjce tuż po chrzcinach, na których miała jeszcze śliczną gładką buzię. Potem policzki, łuki brwiowe, bródka i inne wspomniane partie ciałka, na szczęście nie więcej pokryły łuszczące się krostki, które zwłaszcza podczas płaczu Malutkiej lub gdy było jej trochę za ciepło, nasilały się i robiły się czerwone.

Najpierw przemywaliśmy buźkę hipoalergicznym mydełkiem 3 razy dziennie i smarowaliśmy kremami dla niemowląt oraz zwłaszcza bepanthenem, który faktycznie najbardziej pomagał. Jednak dopiero podczas wizyty u pediatry na szczepieniach w poniedziałek w tym tygodniu, pani doktor przepisała nam hiper skuteczną, jak się okazało, maść ELOSONE, która podziałała błyskawicznie i po trzech dniach kuracji - dziś znów zobaczyliśmy gładką twarzyczkę Malutkiej bez żadnej krosteczki!!!

2. Szczepienia - naczytałam się wielu opinii "za" i "przeciw" szczepieniom przeciwko pneumokokom, rotawirusom, 6w1, 5w1 i po długiej lekturze forów z wypowiedziami różnych doświadczonych już wcześniej w tym temacie Mam i podjęłam swoją osobistą decyzję - postanowiłam, że szczepimy tylko tym, co obowiązkowe. Mała była szczepiona trzy razy - w dwie nóżki i w rączkę, tylko delikatnie zapłakała. Po szczepieniach w ogóle nie gorączkowała. Zuch dziewczyna! Po wenflonach, antybiotykach i pobieraniach krwi w szpitalu po urodzeniu, uznałam, że jest zahartowana...

3. Waga - Malutka waży już 5400g (ma teraz 7 tygodni) - zostałam pochwalona przez p. doktor, że dziecko wspaniale przybiera na wadze :)

4. Pieluszki - Używamy od dzisiaj już kolejny rozmiar pieluszek Bella Baby Happy MIDI 5-9 kg - są jeszcze trochę spore na początku stosowania, ale w rozmiar "2" już Malutka mieści się na styk i czasami kupa wychodziła plecami :))))

5. Mój połóg - Muszę przyznać, że faktycznie w moim przypadku połóg trwał te 6 tygodni, o których zwykle się mówi, a nawet jeszcze zdarzają mi się jakieś sensacje niespodziewane z oczyszczaniem się organizmu po porodzie. Z wkładkami higienicznymi o podwyższonej chłonności Bella Lady praktycznie się nie rozstaję. Czasem przerzucam się na wkładki super cienkie Bella Panty Sensitive ELEGANCE, ale bywa, że muszę szybko ratować się bardziej chłonną wkładką. Mam nadzieję, że ten połóg wreszcie się skończy :)))

6. Moja waga - Jestem happy, że chudnę! :))) Uff, byłam nieźle przerażona swoimi kilogramami na plusie tuż po porodzie i jeszcze po powrocie ze szpitala :( A mąż mówił - "Nie jedz tyle!" Ale ja cóż, kiedy mogłam sobie pofolgować, jak nie w ciąży?!

Po 7 tygodniach od porodu ubyło mi 17 kilogramów, mam jeszcze 5 kg do wagi wyjściowej sprzed ciąży, ale jeszcze chciałabym schudnąć kolejne pięć, by czuć się super w swoim ciele!

Historycznie i życzeniowo wygląda to tak:

- przed ciążą - 60 kg
- w momencie porodu - 82 kg
- zaraz po porodzie w szpitalu - 77 kg
- tydzień po porodzie już w domu - 75 kg
- 2 tygodnie po porodzie - 70 kg
- 7 tygodni po porodzie - 65 kg
- dążę do 60 kg...
- finalnie zamierzam ważyć 55kg i będzie gites!

7. Kolki Małej - Delicol skończyliśmy podawać, codziennie serwujemy Klaudusi koperkową herbatkę oraz lekarstwo DEBRIDAT w postaci zawiesiny, które zaczęło świetnie działać na jelitka Malutkiej i od poniedziałku łagodniej spędzamy dni. Malutka nie płacze, jest spokojna, kupki są, pełnia szczęścia więc :)

A - i zapomniałam dodać, że mamy z Malutką jak już, to szalone kolkowe tylko dni. Nocki przez 7 tygodni mieliśmy spokojne, cudowne, przespane, że hej :))) ... Odpukałam w niemalowane!

8. Spacerki - Przyznam, że do pierwszych szczepień, by organizm Klaudusi nie narażać na dodatkowe osłabienie ewentualnym przeziębieniem, nie fundowaliśmy sobie jakichś poważnych spacerków. Byliśmy z 4-5 razy to u lekarza to w galerii handlowej, więc wycieczki samochodem były zaliczone jako kontakt z innym, niż domowe - powietrzem. Ba - nawet w piękny, słoneczny poniedziałek w tym tygodniu, gdy wybieraliśmy się na szczepienie, ucięliśmy sobie na słonku małą sesję zdjęciową na przywitanie pierwszego dnia wiosny - efekty możecie zobaczyć na fotkach na moim szafiarskim blogu, czyli tu: www.kikiwhite.blogspot.com
W końcu dziś, wybraliśmy się na spacer prawdziwy, ale z uwagi na ostry wiaterek, wróciliśmy do domu po 10-u minutach. Malutką, wyraźnie podekscytowaną tym wydarzeniem, usypiałam potem dość długo, jakbym ją wybiła z rytmu tymi spacerowymi wrażeniami, ale w końcu po kąpieli zasnęła i dzięki temu powstaje ten post...


idziemy na pierwszy poważny spacerek
...



wózek prowadzi wprawna ręka taty :), a mama oczywiście strzela fotki...



3 komentarze:

  1. gratuluję szybkiego i konsekwentnego powracania do formy. ja też mam spore pociążowe nadwyżki i też mi się śni waga sprzed ciąży a nawet właśnie taka jeszcze "sprzed sprzed" ciąży :)
    u mnie nie widać takich spektakularnych spadków, niestety zatrzymałam się a zostało mi około 8-10kg...
    no i jeszcze bardziej gratuluję takiego smoka cudnego przyrastającego wzorowo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wszystko jednym tchem i jestem pod wrażeniem :) Gratuluję sprawności pod względem organizacji i samodyscypliny :)A mała jest super!

    PozdrawiaMY

    OdpowiedzUsuń
  3. bez przesady wracac szybko do domu bo wiaterek nie rob tego dziecku.znam matki cale dnie z dzieckiem w domu a dziecko tez potrzebuje swiezego powietrza.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam