... a tymczasem nasze Maleństwo rezolutne chwyciło przeziębienie. Takie zmiany pogody - gorąco, to znów deszcz, zimny wiatr i tak w kółko - gdzieś w końcu niekorzystanie na Nią podziałały. Jeszcze wczesnym popołudniem było ok, ale wieczór przyniósł gorączkę i aplikowanie lekarstw. Czy i jak pomogą? Zapowiada się ładna pogoda, a tu choróbsko, wrrrr!
Nieco zamyślonym popołudniem, udokumentowałam mężowskie sadzenie pomidorów z pomagającą mu w tym dzielnie Klaudią. Krótki spacer z rowerkiem i odwiedziny u "okoconych" :))) dziś siedmiu króliczków, których nie było widać, ale wierzymy mężowi na słowo, że dopiero za około tydzień się nam pokażą. Na nic innego nie starczyło mi dzisiaj werwy.
Jak dobrze, że w weekend porwałam się na totalne wypielenie ogródka - czytaj jeden z dwóch najlepszych według mnie sposobów na całkowite odmóżdżenie, odreagowanie, psychiczny reset. Drugi to bieganie, które jeszcze z absorbująca Klaudia nie dla mnie, ale mam nadzieję, Że niedługo też i na to przyjdzie czas :) Dziś pokłady weekendowego resetu były mi bardzo potrzebne.
Jutro ma do nas przyjechać zakupiona na allegro trampolina. Wszyscy nie możemy się jej doczekać :))))
Piękna spódnica!
OdpowiedzUsuńDziękuję, tez mi się podoba, a Klaudusi najbardziej - uwielbia wszystko w takim intensywnym różowym kolorze :)
OdpowiedzUsuń