poniedziałek, 26 grudnia 2011

Lori, lori, lori, dori, dori, dori...

Teściowa twierdzi, że już 21 grudnia, czyli gdy Mała miała troszkę ponad 10 i pół miesiąca, Klaudusia zrobiła w kojcu swoje pierwsze dwa samodzielne kroki przy babci i niani - puściwszy się, podobno, od jednej ścianki kojca do przeciwległej. - Nie wiem, nie widziałam, byłam w tym czasie w pracy, ale możliwe, możliwe (i dodam, że nie rozpaczam, że nie byłam przy tym "pierwszym razie" - ok, może było, ale będą następne kroczki :)... Bo w te nasze wspólne z Malutką Święta nastąpiła prawdziwa eskalacja rozwojowa Klaudusi w kierunku chodzenia, z samodzielnego siadu stawanie na równe nóżki, coraz częstsze puszczanie się jedną rączką - na kanapie, przy kanapie, na łóżku, na podłodze, w kojcu, przy fotelu, przy sankach :)))), które były pod choinką. A jakby tego było mało - wciąż w natarciu kolejne zęby i te rozkoszne, powtarzane dziś cały dzień od przebudzenia do nocy :) sylaby: lori, lori, lori, lori, dori, dori, dori, doori :)))))))) Nasza prawie 11-miesięczna Córuchna (bez 1 tygodnia) w Święta zajadała się królikiem w potrawce i farszem z gołąbków, zagryzając na deser ciastem (nooo - n i e makowcem ofkors :))), lecz odrobiną rafaello. - Taka to już duża nasza Brzdącusia jest!!!

4 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam