wtorek, 19 lipca 2011

Mamina próżność :-)

Już któryś raz z kolei (choć bez przesady - nie za często :) na przestrzeni tego prawie pół roczku naszej Klaudusi, mąż mój ni z gruszki ni z pietruszki obdarowuje mnie jakże miłym komplementem - Wiesz, jesteś cudowną mamą dla naszej dziewczynki, pięknie ją wychowujesz... - a ja rosnę i rosnę, przerastając swój zaledwie metr sześćdziesiąt :) aż prawie do nieba... To niby taka oczywista oczywistość być powinna, a jednak mamy zakodowany jakiś taki nieodzowny sceptycyzm co do naszego postępowania, czy choć baaardzo się staramy, to czy na pewno to nam wszystko w wychowaniu dziecka tak naprawdę wychodzi... Czy udaje nam się kształtować w jakiś cudownie zoptymalizowany sposób tę Malutką Istotkę, uczyć ją różnych emocji...? Muszę przyznać, że choć luuuubię komplementy dotyczące np. wyglądu od czasu do czasu czy choćby peany nad każdorazowym moim przyrządzeniem kotletów devolai od męża i syna, to jednak te "mamine" komplementy cieszą mnie ostatnio najbardziej, budując we mnie wiarę i siłę do nie tylko otaczania opieką mojej Małej Istotki, ale także do mojego samodoskonalenia - ot taki osobisty "maminy" pozytywny "dopalacz"!

Z innej beczki - odzyskaliśmy dziś swoje niegdysiejsze cuuuudowne zachody słońca (jeden z boków naszego podwórka to typowy zachód) - każdego dnia z okna kuchni i obecnego pokoju Malutkiej można podziwiać ferię barw na linii horyzontu. A odzyskaliśmy go przez wycinkę naszej kępy sosen, które już nie komponowały się w tym miejscu, a ich miejsce zajmą drzewka owocowe: śliwy i wiśnie.

Dziś, przy dniu pełnym pracy dla moich facetów - drwali :) i nieprzerwanej wakacyjnej laby z Malutką, odhaczyliśmy dzień z lekką dietą:

- na śniadanko i kolację kanapki z pomidorami z naszego ogródka,
- na obiad fasolka szparagowa z masełkiem z bułeczką również ze swojskiego warzywnika,
- na przegryzkę małosolne ogóreczki własnej produkcji i porcja arbuza,
+ nieodzowna kawka i tylko tyci-tyci cukiereczków...

Gdybym taką dietkę trzymała dłużej, to moooże osiągnęłabym swój cel wagowy - 55kg, a tak na razie o nim marzę :))))))





















6 komentarzy:

  1. Różnica po wycince - absolutna!!!
    Zrob kiedyś zdjęcie stópek małej :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. OK, Kochana, jutro pstrykam fotkę stópeczkom :)

    OdpowiedzUsuń
  3. to połechcę Twoj próżność mówiąc ze malutka jest przesliczna: wiadomo po kim odziedziczyla urode ;-)
    ogórki!!!!!!!!!! boziu jak ja dawno nie szamalam ogorow domowej roboty!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowna córeczka :)
    Zazdroszczę bo zawsze marzyłam o takiej księżniczce.
    A ty rzeczywiście jestem najlepszą mamą na świecie, jak twój mąż to zauważa to tak musi być. Mój niestety takich komplementów nie prawi bo jak ostatnio stwierdził "Jak się z tobą żeniłem to wiedziałem że będziesz najlepszą mamą dla naszych dzieci" Super facet mi się trafił nie ma co! Ehh a tak marzyłam o romantyku.

    Zazdroszczę też tego ogrodu i kawki na werandzie o zachodach nie wspomnę.

    Pozdrawiam
    http://witaaminkaa.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  5. To tło u ciebie zdecydowanie bardziej mi się podoba :)

    Ale duża już ta Twoja kruszynka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hej dziewczyny! cieszę się, że podobają Wam się zmiany w kolorystyce mojego bloga :) ja też odczułam ulgę wzrokową :)

    nasza Malutka rośnie, oj rośnie, chyba się stabilizuje znów po skoku rozwojowym, bo zasnęła mi dziś znów o starej porze,, czyli pomiędzy 19-tą a 20-tą, ale za to śpi tylko dwa razy dziennie :(

    dziękuję za bardzo miłe słowa pod moim adresem i córeczki, próżność moooocno połechtana!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam