Dziś, w Walentynki mija naszej Klaudusi 2. tydzień życia.
Z tej okazji zrobiłyśmy sesję zdjęciową w czerwonej sukienusi, co by przypieczętować podwójnie pamiątkowy dzień.
Z tej okazji zrobiłyśmy sesję zdjęciową w czerwonej sukienusi, co by przypieczętować podwójnie pamiątkowy dzień.
Za sprawą męża, miałam przedpołudnie z miłosną refleksją za sprawą otrzymanego od niego prezentu - książeczką z sentencjami "Z całego serca Ukochanej ŻONIE" - ot, chwila zadumy nad tym, co pomiędzy nami każdego dnia od ponad 16-tu lat...
W końcu też chciałabym napisać tu wspomnieniowych słów kilka z mojego pobytu w szpitalu podczas porodu i tuż po nim.
I. Cesarskie cięcie
- miałam je drugi raz, ale za pierwszym razem było w znieczuleniu ogólnym 15 lat temu, czego teraz już się nie praktykuje, a tym razem byłam oczywiście znieczulona jedynie od pasa w dół i faktycznie nie czułam żadnego bólu, tylko lekkie "gmeranie" w brzuchu lekarzy, którym operacja ta - jak mi się wydaje - zajęła nie więcej niż pół godziny;
- całą cesarkę przegadałam :) z jakąś mile gadatliwą pomocą anestezjologa, z którą dla zabicia czasu i odwrócenia uwagi od ewentualnego porodowego stresu - choć ja już naprawdę nie mogłam doczekać się Malutkiej i byłam rozpromieniona, że oto za chwilę pojawi się na świecie - przegadałam właśnie cały poród i nawet nie "łypnęłam" w lampy, do góry, w których podobno wszystko się odbija jak w lustrze i można podejrzeć, jak to lekarze wyjmują ze środka dziecko;
- brak skurczy do samego końca i za każdym z tych dwóch razy po terminie sztucznie wywoływany poród w XIX-tym wieku spowodowałby, że nie przeżyłabym porodu, bo nie urodziłabym naturalnie - o, dzięki ci postępie cywilizacyjny i rozwoju medycyny!
- wiedziałam to już wcześniej, ale teraz jeszcze bardziej wysławiam - cesarka to bajka, moim zdaniem - może to wywoła spore kontrowersje, ale ja uważam, że kobieta powinna mieć prawo do wyboru takiej formy rodzenia, jeśli czuje, że jej organizm właśnie tego potrzebuje; osobiście uważam, że bóle spowodowane zrastaniem się blizn po tym zabiegu (a czuję drobne dolegliwości jeszcze teraz, czyli 2 tygodnie po porodzie) są przynajmniej w moim przypadku o wiele mniejsze niż stres i ból wywołany na siłę wywoływanym przez lekarzy porodem naturalnym, gdy ten bardzo długo (np. 1-2 doby) nie następuje.
II. Opieka szpitalna
Jestem niezmiernie mile zaskoczona, jak bardzo zmienił się poziom opieki szpitalnej w naszej placówce zdrowia w Toruniu. Już sam fakt, że oddziały położnicze (poporodowy i izolacyjny - bo na takich miałam okazję przebywać) są świeżo wyremontowane i tchną czystością i miłymi dla oka pastelowymi kolorami, to również poziom samej opieki ze strony położnych, lekarzy i pozostałej obsługi szpitalnej stoi na naprawdę wysokim poziomie.
Wielokrotne odwiedziny pielęgniarek w ciągu dnia oraz co 1-2 godziny w nocy, a także doradztwo położnych, m.in. konsultantek laktacyjnych, które interesowały się wszelkimi problemami mam i mówiły, jak radzić sobie z maluszkiem na samym początku i później, poważne i troskliwe podejście pediatrów odwiedzających maluchy dwa razy dziennie oraz położników interesujących się zdrowiem mam - to wszystko odbywało się w takiej profesjonalnej atmosferze, że odniosłam wręcz wrażenie, jakbym znajdowała się w prywatnej klinice. - Rozmawiałyśmy o tym z innymi mamami i one odniosły podobne wrażenie, więc chyba nie przesadzam.
Osobiście czułam się otoczona troskliwą opieką i śmiało mogę wystawić tym razem taką oto laurkę Szpitalowi na Bielanach w Toruniu! Takie są moje subiektywne miłe odczucia...
I. Cesarskie cięcie
- miałam je drugi raz, ale za pierwszym razem było w znieczuleniu ogólnym 15 lat temu, czego teraz już się nie praktykuje, a tym razem byłam oczywiście znieczulona jedynie od pasa w dół i faktycznie nie czułam żadnego bólu, tylko lekkie "gmeranie" w brzuchu lekarzy, którym operacja ta - jak mi się wydaje - zajęła nie więcej niż pół godziny;
- całą cesarkę przegadałam :) z jakąś mile gadatliwą pomocą anestezjologa, z którą dla zabicia czasu i odwrócenia uwagi od ewentualnego porodowego stresu - choć ja już naprawdę nie mogłam doczekać się Malutkiej i byłam rozpromieniona, że oto za chwilę pojawi się na świecie - przegadałam właśnie cały poród i nawet nie "łypnęłam" w lampy, do góry, w których podobno wszystko się odbija jak w lustrze i można podejrzeć, jak to lekarze wyjmują ze środka dziecko;
- brak skurczy do samego końca i za każdym z tych dwóch razy po terminie sztucznie wywoływany poród w XIX-tym wieku spowodowałby, że nie przeżyłabym porodu, bo nie urodziłabym naturalnie - o, dzięki ci postępie cywilizacyjny i rozwoju medycyny!
- wiedziałam to już wcześniej, ale teraz jeszcze bardziej wysławiam - cesarka to bajka, moim zdaniem - może to wywoła spore kontrowersje, ale ja uważam, że kobieta powinna mieć prawo do wyboru takiej formy rodzenia, jeśli czuje, że jej organizm właśnie tego potrzebuje; osobiście uważam, że bóle spowodowane zrastaniem się blizn po tym zabiegu (a czuję drobne dolegliwości jeszcze teraz, czyli 2 tygodnie po porodzie) są przynajmniej w moim przypadku o wiele mniejsze niż stres i ból wywołany na siłę wywoływanym przez lekarzy porodem naturalnym, gdy ten bardzo długo (np. 1-2 doby) nie następuje.
II. Opieka szpitalna
Jestem niezmiernie mile zaskoczona, jak bardzo zmienił się poziom opieki szpitalnej w naszej placówce zdrowia w Toruniu. Już sam fakt, że oddziały położnicze (poporodowy i izolacyjny - bo na takich miałam okazję przebywać) są świeżo wyremontowane i tchną czystością i miłymi dla oka pastelowymi kolorami, to również poziom samej opieki ze strony położnych, lekarzy i pozostałej obsługi szpitalnej stoi na naprawdę wysokim poziomie.
Wielokrotne odwiedziny pielęgniarek w ciągu dnia oraz co 1-2 godziny w nocy, a także doradztwo położnych, m.in. konsultantek laktacyjnych, które interesowały się wszelkimi problemami mam i mówiły, jak radzić sobie z maluszkiem na samym początku i później, poważne i troskliwe podejście pediatrów odwiedzających maluchy dwa razy dziennie oraz położników interesujących się zdrowiem mam - to wszystko odbywało się w takiej profesjonalnej atmosferze, że odniosłam wręcz wrażenie, jakbym znajdowała się w prywatnej klinice. - Rozmawiałyśmy o tym z innymi mamami i one odniosły podobne wrażenie, więc chyba nie przesadzam.
Osobiście czułam się otoczona troskliwą opieką i śmiało mogę wystawić tym razem taką oto laurkę Szpitalowi na Bielanach w Toruniu! Takie są moje subiektywne miłe odczucia...
Poczułam się jak w innym świecie:-) ale to dobrze, teraz najważniejszy jest optymizm. Dziekuję za to, że dajesz dowód, że miłość po latach wcale się nie kończy...a wręcz przeciwnie rozwija się! I dziękuję za te kilka zdań o CC. Ja na pewno będę tak rodziła ze względów zdrowotnych i to co piszesz bardzo mnie uspokaja:-)
OdpowiedzUsuńAle cudna sukienusia!! :) Śliczna Maleńka!
OdpowiedzUsuńJa nie mam doświadczeń z rodzenia w ogóle ;) ale myślę, że to nie tak, że CC ma same plusy a SN same minusy, no bo w sumie Ty też nie masz jak porównać obu sposobów.
Ja będąc porodowym laikiem :P nie zdecydowałabym się (przynajmniej na dzień dzisiejszy) na cesarkę "na żądanie" nawet kiedy mam w perspektywie zakaz znieczulenia. Każda metoda ma plusy i minusy ale ważna jest też opinia lekarza.
Mi poród zawsze kojarzył się z jakimś mistycznym wydarzeniem, a jak będzie - zobaczymy. Ból, krew, pot... nie unikniesz, a mnie to nie przeraża byle tylko wyciągnęli Młodego całego i zdrowego.
Evelio -> pozdrawiam Cię i kibicuję, by Twoja CC była równie bezproblemowa, jak moja!
OdpowiedzUsuńHafija -> właśnie, poród to bardzo indywidualna sprawa - podejście do niego nie da się ułożyć w sztywne ramy
osobiście znam też sporo mam, które w ciągu 15 minut prawie urodziły dziecko naturalnie, w sensie "plum i na świecie" i te CC nie potrzebowałyby zupełnie, a znam też takie jak ja, które bez cesarskiego cięcia po prostu dziecka by nie urodziły, prędzej by umarły - więc każda kobieta z pewnością jest inna...
dla mnie np. poród w domu czy poród z mężem to przerost formy nad treścią - ja podchodzę do tej "akcji" jak do zabiegu, który musi się odbyć by dziecko znalazło się na świecie i najważniejsze jest w porodzie dla mnie to, abym była otoczona przede wszystkim gronem specjalistów, którzy będą wiedzieli jak pomóc mnie i mojemu dziecku w razie ewentualnych komplikacji... - tak, jak to było chociażby w przypadku narodzin Klaudii teraz, gdy musiała być szybko położona do inkubatora z tlenem, bo było podejrzenie niewydolności płucek i i tak dostałam ją tylko na chwilę przy twarzy na jeden pocałunek nad uszkiem i dalej musieli się nią zająć pediatrzy, także i tak nie było wspólnego z mężem tzw. "kangurowania" i układania na mojej oraz męża piersi dziecka i tych wszystkich nowoczesnych wynalazków rodzenia po ludzku, bo zwyciężyła walka o zdrowie dziecka...
dla mnie bardziej niesamowite od samego porodu są już te MOJE i NASZE rodzinne chwile z dzieckiem w domu, kiedy z każdą chwilą zakochujemy się bardziej w tej coraz bliższej nam Małej Osóbce :)
Nigdy bym się nie zdecydowała na poród w domu czy w basenie - potrzeba mi do spokojnego porodu lekarza i aparatury na wszelki wypadek :)
OdpowiedzUsuńA szybki poród miała moja mama :D nie zdążyła się rozebrać a i ja i moja siostra już byłyśmy na świecie :)
Tez tak chcę!!
ach, zazdroszczę takiego porodu, a wiec żyyyyczę Ci takiego!!! pozdrowienia:*
OdpowiedzUsuńCC rządzi! ja jestem 3 dzień po i jestem zachwycona! pewnie niebawem się rozpiszę u siebie na ten temat ale już w tej chwili wiem, że będę polecać wszystkim niezdecydowanym :)
OdpowiedzUsuń