Święto Trzech Króli wykorzystaliśmy na spokojne "pobycie" razem w trójkę w domu.
Oprócz wspólnie przygotowanego obiadu i porządków, ja zrobiłam szarlotkę, syn ciasteczka francuskie z brzoskwiniami, a mąż nowo zakupione łóżeczko dla Klaudynki.
W końcu mogłam przymierzyć do niego, już wcześniej kupione okazyjnie "w ciemno" - ochraniacz na boczki łóżeczka i żółtą kołderkę - wszystko w zabawne zwierzaczki. Zgrało się to bardzo dobrze z żółtym materacykiem. Okazało się, że też zakupioną niedawno nakładkę przewijakową będzie można umiejscowić na łóżeczku w razie potrzeby.
No i cyknął mi mój nastoletni fotograf fotkę - jeszcze w ciąży, już przy łóżeczku :)
Nastrajamy się...
piekny czas, gdy juz prawie wszystko gotowe na przyjscie na swiat malutkiej istotki:)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kolorystyka, nie różowa!Sama w rozmowie z moim M ustaliliśmy, że pokój dziecka będzie w kolorze żółtym z limonką... nie różowy ani niebieski...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mój brzuszek, moje geny w czasie ciąży to sam brzuszek bez tycia, od początku ciąży schudłam ok 6kg w tej chwili waga (na szczęście!) stoi w miejscu, ale do rozwiązania przybędzie mi tylko dzidziuś :)
Pozdrawiam
A gdzie się podziała restaurowana kołyska?
OdpowiedzUsuńAnonimowy :> Kołyska jest, a jakże! alternatywnie, bowiem w łóżeczku niech sobie sypia Maleństwo w nocy, a w dzień na drzemeczki, gdy mama będzie chciała popracować na kompie i pobujać nóżką, to kołyska na parterze domu będzie w sam raz :)
OdpowiedzUsuń