poniedziałek, 10 stycznia 2011

My first DIY with jeans and blouse ginatricot

Zaimponowały mi dziewczyny, które potrafią wyczarować własne cudeńka DIY i HAND MADE. Nie mogłam się opanować i musiałam sama spróbować coś własnoręcznie zrobić. Co prawda w zakresie wszelkich prac pseudo krawieckich cechuje mnie straszna niecierpliwość i kiedyś kończyło się zwykle na pocięciu materiału, a z dojściem do finału było już gorzej, co zniechęcało mnie na kolejne długie okresy pożegnania z nożyczkami i chęcią szycia - to jednak pod wpływem świetnych nauszników Alicji w krainie hand made i asymetrycznej szarej sukienki Ani  postanowiłam zrobić coś samej.

Pod nożyczki poszły kupione na początku ciąży i założone tylko raz dżinsy dla mamuśki, w których czułam się mega niekomfortowo. Jak poszłam w nich jeden jedyny raz do pracy, to humor miałam zrąbany na cały dzień. Czułam się jakaś wielka, niezgrabna, wszystko mnie uwierało... Jestem zdecydowanie fanką sukienek, a jeśli już, to  dżinsów na szczupłej figurze, a nie z balonem z przodu.     

Dżins z uciętych nogawek spodni posłużył mi do ożywienia łatami na rękawach fajnej, ale trochę mdłej kolorystycznie bluzki, której zafundowałam jeszcze słodki kwiatek przy dekolcie, powtarzający wzór z bluzki.
Z tiulowych i perełkowych elementów z kupionego w sh welonu i półokrągłego dżinsowego wykroju zrobiłam naszyjnik, który może się nadać też jako ekstrawagancka "wpinka/podwiązka :)" do upiętych włosów latem, myślę... A z dżinsów finalnie powstały spodenki. Przymierzałam je już "po domowemu" do mojego dużego brzuszka z asymetryczną koszulką, ale mają być drugim elementem do zestawu z "beżową łączkową" bluzką, która właśnie dzięki obciętym dzinsiorom, zyskała swoje bardziej zdecydowane elementy kolorystyczno-fakturowe. Fotki zestawu mam nadzieję, że uda mi się zrobić niebawem...

Nie powiem, żebym była strasznie dumna ze swoich przeróbek, ale jedno mnie bardzo cieszy - doprowadziłam je od pocięcia materiału do efektu końcowego, ufff... :)))))








2 komentarze:

  1. No, no, jak na debiut to całkiem ładnie Ci wyszło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. niecierpliwość to też moja zmora, ale satysfakcja zrobienie czegoś samemu to już same ach i ochy, aż chce się więcej

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam