Jak mówi Kasia, na pytanie - Czym Twoje dziecko najbardziej Cię rozbraja? - Nie ma łatwej odpowiedzi...
Oto rozbrajających kilka historii z Dominikiem w roli głównej... Spójrzcie, jak prezentuje się podczas wakacyjnych harców na nadmorskiej plaży...
Kasia opowiada:
... Jak już się nad tym zastanawiam, to do głowy przychodzi mi mnóstwo obrazków, scen z naszej codzienności i zdaje się, że najlepszym sposobem opowiedzenia o tym, co mnie rozbraja w Dominiku, jest po prostu kolaż wspomnień. Świeże to jeszcze wspomnienia i z każdym dniem bogatsze, więc wybór jest trudny. No i notka krótka nie będzie ;)
Kolażowy worek niech jako pierwszy zapełni sam Dominik, który, mimo że łamanym domisiowym potrafi już powiedzieć swoje imię, mówi o sobie Bibiś. Kiedy coś zbroi, na pytanie, kto to zrobił, z rozbrajającą szczerością odpowiada po prostu – Bibiś :)
Dominiś przekręca główkę jak kurka, patrzy na mnie z czułością i, głaszcząc mnie od niechcenia małymi paluszkami po dłoni, mówi słodko, powoli cedząc sylaby: „mamusiu”… Sweet… :)
Wieczorne, czyste niebo. Na niebie księżyc w pełni. Dominik wygląda przez otwarte okno i z pełnym przekonaniem, pokazując księżyc palcem, mówi – „lampka”.
Dominik śpiewa po swojemu, „gra” na gitarze, cymbałkach, bębenkach. A jak mu mówię, że zaśpiewam mu kołysankę, to mówi „dzieci śpią” i wszystko jasne, którą zaśpiewać. Albo jak już śpiewam o świecących gwiazdkach, to palcem pokazuje na lampkę-gwiazdę, świecącą nad jego łóżeczkiem i mówi „gwiazdy śnią”.
Kolejna scena – zepsuta ciuchcia wymaga dopasowania i zamocowania pewnego elementu. Dominik próbuje przez dłuższą chwilę stękając z zawzięcia, ale mu nie wychodzi. Wyciąga więc swoją małą rączkę z ciuchcią w garści i mówi: „umiem nie, mały jestem” :)
Z popołudniowej wyprawy z nianią do lasu Domiś przynosi dwie gałązki jagód z kilkoma nadal przyczepionymi jagódkami – wyciąga rękę i mówi „mamie” i cieszy się, kiedy ja się cieszę (a mi przypomina się tekst z piosenki Dzieci z Brodą – „Mamusiu, przyniosłem ci garść przepięknych dżdżowniczek z ogródka”, czy jakoś tak).
Dominik rysuje maza na tablicy i mówi, dumnie wskazując na swoje dzieło – „tata”.
Po całym dniu pracy idę po Dominika do niani, a on, zobaczywszy mnie z daleka, pędzi jak najszybciej i rzuca mi się w ramiona. Świat zwalnia i, jak na filmach, wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Na ziemię sprowadza mnie buziak-śliniak – cudny i słodki, umorusany piaskiem z piaskownicy, obklejony chrupkiem i pachnący wiśniowym sokiem.
I świeże, wczorajsze wspomnienie – Dominik zasypia, oczy już ma zamknięte, wtulony jest w swojego kota, mamrocze jeszcze coś pod nosem. Senna atmosfera udziela się także mi i tacie Dominika. Nagle Dominik zrywa się, siada i z błogim uśmiechem patrzy na nas oboje. Wybuchamy śmiechem, a on chichocząc kładzie głowę na poduszkę, przytula się do kota i zasypia. Na wesoło.
Dominik rozbraja mnie na każdym kroku. Na wesoło i na smutno (tak, czasem mu się zdarza ;) Tym, że jest, tym, że zaczyna pytać, że dla niego wszystko jest oczywiste, że pokazuje mi świat od nowa, że ma wygląd aniołka, ale szelmowski błysk w oku, swoimi spontanicznymi buziakami i akcjami „tulimy” w stylu Teletubisiów, swoim uwielbieniem dla ciągle gryzionego w nos kota i bum-bumów, z którymi ubrania chce założyć, kiedy wszystko inne jest nie do zaakceptowania, mruczeniem przy jedzeniu, kiedy coś jest pyszne, pamięcią sytuacji i sprytem w zdobywaniu czekolady, radością ze skakania z kanapy i wskakiwania na leżącego na podłodze tatę, przeciskaniem się między naszymi nogami i sposobami na przezwyciężanie swoich strachów przed stukaniem w rury, klapaniem mnie w nogę tuż przed ucieczką z wrzaskiem „goń mnie!”, uśmiechem i łzami, często występującymi równocześnie, …, rozbraja mnie po prostu sobą :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam