czwartek, 18 sierpnia 2011

Bociany są dziś moim hitem dnia :)

Taaa :)))))) - bociany, które dziś spacerowały sobie od rana na rżysku po świeżo skoszonej pszenicy wokół naszego domu i ogrodu dały mi dziś fajnego pomysła (jak mawiał Ferdek z polsatowskiego, głupiego :))) serialu ), a nawet, rzec by można - powera :) Jednak to zupełnie nie chodzi o prokreację! Uroczyście oświadczam, że moje macierzyńskie instynkty i uczucia w dzieciach w liczbie dwóch - zostały w pełni zaspokojone :) Syn i córka to już pełnia szczęścia mego i choć, jak żaba błota wyrzekać się nie będę, że absolutnie nic nie może się zdarzyć, to jednak pracować nad tym będę właśnie, by bocianie czarowanie już mnie nie dotyczyło :))))) chyba, że później jako babcię?! :)))

Zatem do sedna - bociany dziś zainspirowały mnie poniekąd do szafiarskich przebieranek, a raczej przymiarek do kompletowania garderoby na mój powrót do pracy za równe dwa tygodnie. Rżysko, po którym sobie od rana buszowały natchnęło mnie, bym paznokcie pomalowała sobie na pomarańczowo. Potem okazało się, że zgrałam się kolorystycznie z kwiatami w naszym ogrodzie języczki pomarańczowej właśnie - pięknej wieloletniej byliny. Poranny obrazek bocianów na słomianym rżysku skojarzył mi się też z zupką i deserkiem, które przygotowałam dziś sama Malutkiej, czyli marchewkowa z mięskiem z piersi kurczaka i mus z jabłuszek z naszego sadu z łyżeczką miodu. Po tych wrażeniach i skojarzeniach kolorystycznych znów się przekonałam, że jestem wzrokowcem! Zieleń mnie koi, połączenie bieli i czerni z niebieskim mnie uspokaja i porządkuje, a żółty czy pomarańczowy pobudzają do działania :)

Na moim szafiarskim blogu zamieściłam nasze pozowane fotki z Klaudusią, a tu my "po domowemu i i spacerowemu" :)))) oraz kilka ujęć, kadr po kadrze z dzisiejszego karmienia Klaudusi na tarasie jabłuszkowym deserkiem domowej roboty. - Oczywiście wiem, że karmienie niemowlaka na leżąco to niechlubny wzór do naśladowania, ale to wyjątek - zwykle karmimy Ją na siedząco, rzecz jasna, lecz w czasie sierpniowej laby w promieniach słońca, które, jak mówią w tv, ma być znów jak w Hiszpanii :)))) pozwoliliśmy sobie na odstępstwo od reguły...

Od jutra - ustaliłyśmy z Babciuką - że będziemy Klaudusi podawać zalecaną porcję żółtka jaja kurzego... Nadmienię tylko, że mimo rozszerzonej diety od dwóch już miesięcy, z powodzeniem, ochotą i efektami w postaci wspaniałego zdrówka Malutkiej - nadal karmię piersią i będę starała się najprawdopodobniej zbliżyć lub pobić swój osobisty rekord karmienia cyculkiem 2 lata i 7 miesięcy :))))

























1 komentarz:

  1. Oooo boziuuniu, widoki piękne! No i teraz chce mi się wrócić do rodzinnej wsi:D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam