sobota, 18 czerwca 2011

Wysokie Obcasy przy sobotnim śniadaniu i debiut z zupą z sałaty

Sobota u mnie od ponad 10-u lat nie może się obyć bez lektury Wysokich Obcasów przy śniadaniu. Dziś między innymi był interesujący artykuł o ojcach, którzy 9 lat temu uczestniczyli w sesji zdjęciowej do tego magazynu, a dziś pokazani zostali właśnie po tym sporym czasie, który mi też uświadomił upływ lat... Do lektury oczywiście rogalik z sałatą i twarożkiem ze szczypiorkiem i koperkiem z ogródka, który po ostatnich deszczach aż kiiiiipi zielenią warzyw.

No i oczywiście, jak sobie obiecałam i na blogu zapowiedziałam, ugotowałam zupę z sałaty. Wizualnie i smakowo wyszło tak, że zupa uznana została przez męża i syna za wykwintną, zwłaszcza z powodu dodanego do jej środka omletu. W smaku trochę podobna do zupy szczawiowej, choć jednak delikatniejsza.

Moja refleksja dnia?
Dziś uświadomiłam sobie, że skończył mi się podstawowy okres urlopu macierzyńskiego, nie licząc dwóch tygodni dodatkowych, o które wnioskuje się osobno do pracodawcy. Gdybym nie miała zaoszczędzonego urlopu z zeszłego roku i maksymalnie nie wykorzystała urlopu tegorocznego, to moja kruszynka już musiałaby powędrować w jakieś inne niż moje ręce na 2/3 dnia... Oczywiście tęsknię do ludzi i do konstruktywnych zajęć z dreszczykiem adrenaliny i ten moment rozstania z Maluszkiem nastąpi w końcu. Stanie się to jednak dopiero za ponad dwa miesiące, bo 31 sierpnia wracam do pracy. Poza tym jeden mały kamień spadł nam z serca - mamy już umówioną nianię. Pani / ciocia Basia już zapoznała się z moją dziewczynką, jest miła, zrównoważona, ale jednocześnie żywa i rezolutna, he, he, jak moja Klaudusia. Mam przeczucie, że powinny sobie przypaść do gustu podczas mojej nieobecności, gdy będę w pracy...







6 komentarzy:

  1. jak to szybko zlecialo! ja nawet nie chce myslec, ze miałabym wrócic do pracy. w ciązy bylam na zwolnieniu od 12 tygodnia i tak dobrze mi w domu:-) a teraz jeszcze z synkiem...az mnie serce boli jak pomysle, że bede musiala sie z nim rozstac.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja jestem ciekawa jak sie robi tą zupkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Evelio -> oj ja też jeszcze myślę o tym rozstaniu dość abstrakcyjnie i też jest mi z Malutką dobrze w domku, ale niestety czas nieuchronnie płynie...

    Kaffiarka -> dzisiaj zmykam do malutkiej, żeby się wyspać, ale jutro specjalnie na Twoje życzenie wstawię opis produktów i sposobu wykonania, bo trochę zmieniłam ten przepis, który podawałam jako wzór w jednym z poprzednich postów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czas leci i to szybko, ja zdecydowałam zostać z Małym aż ten skończy roczek, a kto wie może naciągnę Małżona na dłuższą przerwę w pracy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hafija -> zazdroszczę Ci, też bym chciała Małej towarzyszyć chociaż do roczku, ale z drugiej strony chciałabym też już pracować, może jednak da się to jakoś pogodzić, by mała była zadowolona i Mama pracowała, bez uszczerbku na jej rozwoju emocjonalnym...

    OdpowiedzUsuń
  6. Brrr, aż dreszcz mnie przeszedł na samą myśl o rozstaniu z moim maluszkiem. Ja niedawno podjęłam taką samą decyzję, jak Hafija - zostaję z pisklakiem do roczku, a może nawet dłużej...

    Tymbardziej, że w pracy takie przemeblowania, że zrobiło sie raczej nieciekawie, co ułatwiło mi decyzję...

    Zupka wygląda piko belo:-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam