To był długi dzień, który w sumie dla mnie i Malutkiej trwał od 5:30 do północy, bo przed pół godziną zasnęła...
Z naszą Malutką każdy dzień jest jedną wielką niewiadomą. Gdy już nam się wydaje, że ją znamy, że wiemy, kiedy jest głodna, kiedy ma ochotę w ciągu dnia na sen, kiedy jest radosna, bo jest wypoczęta i kiedy lubi mieć swój czas na zabawę albo w czyimś towarzystwie albo sama, a jednak ciągle nas zaskakuje... Dziś, jak widać na porannych fotkach, obudziła się z promiennym uśmiechem, co jest u nas standardem, śniadanko najpierw cycusiowe, a później już pod moją nieobecność - z nianią i babcią - kleikowe normalnie zjedzone, a potem płacze, krzyki z bólu nie wiadomo jakiego, czy brzuszkowego, czy ząbkowego, czy z powodu deszczu i braku możliwości wyjścia na spacer... Babcia z nianią prześcigające się w zabiegach rozweselających Malutką w ciągu dnia do godziny 15:00, czyli do mojego powrotu z pracy, umęczone z lekka... Jednak jakieś dwa spanka po godzince zaliczone. Potem obiadek cycusiowy z Malutką i rozpieczętowanie paczuszki od BoboVity z deserkami-nowościami do testowania oraz prezentami: miseczką i łyżeczką. Produkty zaliczyły błyskawiczną sesję zdjęciową przed jedzonkiem, a zaraz potem Malutka moja spróbowała owocowego deserku z jabłek, winogron i malin. Będziemy te deserki zajadać przez pięć dni, a potem opowiem o naszych wrażeniach... Zaś na koniec czeka Was, Kochane czytelniczki pierwszy u mnie na blogu konkurs z Bobovitą i "owocowymi prezentami" (szczegóły już wkrótce) :)
To nie koniec naszego dnia, bo zaraz potem przejaśniło się i ciepło ubrani z powodu wiatru, wybraliśmy się na spacerek. Po powrocie mamuśka - zapaleńcza testerka - postanowiła wypróbować na córusi pieluszkę w formie majteczek, którą przyniosła z pracy - Happy Pants dla dziewczynek w rozmiarze 4, czyli od 7 kg, a moja Klaudusia ma już 7800, więc równolegle z tradycyjnymi pieluszkami, takowe "majteczkowe" już też - jak się okazało - na nią pasują. Przy osobnej okazji, opowiem o tych pieluchomajteczkach trochę szerzej...
Malutka zmęczona dziennymi dolegliwościami i płaczami (jakich ja osobiście nie doświadczyłam, bo jak wróciłam do domu, zastałam ją już roześmianą, rozbawioną w rękach niani, do której już tak przez dwa dni dosłownie przywykła, że bardzo dziwi się i trochę smuci, gdy niania wychodzi z domku i odjeżdża). No proszę - czyli jakieś pozytywne fluidy pomiędzy Malutką naszą a nianią zadziałały... - a więc zmęczona poszła nieoczekiwanie (bez kąpieli i bez przebieranek w piżamkę) szybciej spać o 17:20 i zrobiła sobie niestety pobudkę o 22:00 i pobuszowała z mamulką, a następnie pobudziła pozostałych domowników swoim gromkim śmiechem, aż do 00:00, po czym zasnęła przy cycusiu jak Aniołek i teraz w pościeli HAPPY śpi sobie moja Milusińska very Happy, a mamuśka też jest happy, że taką cudowną córuchnę ma... Aaaa - kocham ją ja i cała nasza rodzinka, nawet gdy spędzam z nią nie cały, a ze względu na powrót do pracy połowę dnia!!!
Z naszą Malutką każdy dzień jest jedną wielką niewiadomą. Gdy już nam się wydaje, że ją znamy, że wiemy, kiedy jest głodna, kiedy ma ochotę w ciągu dnia na sen, kiedy jest radosna, bo jest wypoczęta i kiedy lubi mieć swój czas na zabawę albo w czyimś towarzystwie albo sama, a jednak ciągle nas zaskakuje... Dziś, jak widać na porannych fotkach, obudziła się z promiennym uśmiechem, co jest u nas standardem, śniadanko najpierw cycusiowe, a później już pod moją nieobecność - z nianią i babcią - kleikowe normalnie zjedzone, a potem płacze, krzyki z bólu nie wiadomo jakiego, czy brzuszkowego, czy ząbkowego, czy z powodu deszczu i braku możliwości wyjścia na spacer... Babcia z nianią prześcigające się w zabiegach rozweselających Malutką w ciągu dnia do godziny 15:00, czyli do mojego powrotu z pracy, umęczone z lekka... Jednak jakieś dwa spanka po godzince zaliczone. Potem obiadek cycusiowy z Malutką i rozpieczętowanie paczuszki od BoboVity z deserkami-nowościami do testowania oraz prezentami: miseczką i łyżeczką. Produkty zaliczyły błyskawiczną sesję zdjęciową przed jedzonkiem, a zaraz potem Malutka moja spróbowała owocowego deserku z jabłek, winogron i malin. Będziemy te deserki zajadać przez pięć dni, a potem opowiem o naszych wrażeniach... Zaś na koniec czeka Was, Kochane czytelniczki pierwszy u mnie na blogu konkurs z Bobovitą i "owocowymi prezentami" (szczegóły już wkrótce) :)
To nie koniec naszego dnia, bo zaraz potem przejaśniło się i ciepło ubrani z powodu wiatru, wybraliśmy się na spacerek. Po powrocie mamuśka - zapaleńcza testerka - postanowiła wypróbować na córusi pieluszkę w formie majteczek, którą przyniosła z pracy - Happy Pants dla dziewczynek w rozmiarze 4, czyli od 7 kg, a moja Klaudusia ma już 7800, więc równolegle z tradycyjnymi pieluszkami, takowe "majteczkowe" już też - jak się okazało - na nią pasują. Przy osobnej okazji, opowiem o tych pieluchomajteczkach trochę szerzej...
Malutka zmęczona dziennymi dolegliwościami i płaczami (jakich ja osobiście nie doświadczyłam, bo jak wróciłam do domu, zastałam ją już roześmianą, rozbawioną w rękach niani, do której już tak przez dwa dni dosłownie przywykła, że bardzo dziwi się i trochę smuci, gdy niania wychodzi z domku i odjeżdża). No proszę - czyli jakieś pozytywne fluidy pomiędzy Malutką naszą a nianią zadziałały... - a więc zmęczona poszła nieoczekiwanie (bez kąpieli i bez przebieranek w piżamkę) szybciej spać o 17:20 i zrobiła sobie niestety pobudkę o 22:00 i pobuszowała z mamulką, a następnie pobudziła pozostałych domowników swoim gromkim śmiechem, aż do 00:00, po czym zasnęła przy cycusiu jak Aniołek i teraz w pościeli HAPPY śpi sobie moja Milusińska very Happy, a mamuśka też jest happy, że taką cudowną córuchnę ma... Aaaa - kocham ją ja i cała nasza rodzinka, nawet gdy spędzam z nią nie cały, a ze względu na powrót do pracy połowę dnia!!!
jak ten czas smiga:) mala ma juz takie dojrzale oczka , jeszcze dzidziusiek,a po spojrzeniu widac ze to rezolutne stworzenie :)
OdpowiedzUsuńa co do pieluszek, to tak prawde mowiac u nas okazaly sie totalnym niewypalem, niby fajnie i sprawnie sie je zaklada, niby super na spacerki, ale... jak trafi sie niespodziewana kupka to cholera czlowieka bierze zeby to zdjac nie upaparajac przy tym czegokolwiek, no a noszenie ze soba nozyczek do zmiany pieluchy to chyba tez nie jest to
Przesłodziaszna łobuziara!A zdjęcie w majtach mnie rozłożyło na łopatki;-)
OdpowiedzUsuńNo i dzielna mama wielce;-)
Cieszę się,że nowa niania okazała się OK i Klaudusia Ją polubiła. Uwielbiam patrzeć jak dzieciaczki budzą się z uśmiechem na twarzy ;-D, zapowiada się wtedy miły dzień. Malutka jaka zainteresowana łyżeczką! Chyba prezent się spodobał ;-). Ostatnio kupiłam pieluszki Bella Happy w rozmiarze 3, widziałam u Ciebie we wzorki,ale nasze niestety są tradycyjne-białe ;-(. Udanego testowania,czekam na wyniki. Miłego dnia! :)
OdpowiedzUsuńDziecię masz bombowe. Widać, że cała ekipa kipi szczęściem.
OdpowiedzUsuńA co ze stylizacjami? Czekam i czekam i nic.
czekam niecierpliwie na relację ze słoikowych testów. u nas męka z jedzeniem. młody nie chce nic poza cycem i już. koniec kropka... zazdroszcze więc, choć na razie nie chciałabym wracać do pracy, to chciałabym móc o tym pomyśleć :)))
OdpowiedzUsuńUrocza! a dziecko to najlepszy recenzent nowej niani i smaków...nawet jeżeli jeszcze nie mówi:-) i gratuluję trzeciego ząbka:-)
OdpowiedzUsuń