Znam doskonale opinie na temat chodzików - z bliższego lub dalszego otoczenia, pediatrów, mam, które w ogóle tego nie spróbowały, bo sugerują się jakimś procentem uwag negatywnych na temat tej - zabawki było nie było dla dziecka oraz tych mam, które i owszem z chodzików skorzystały i okazało się, że ich dzieci mają problemy z postawą, z prawidłowym ułożeniem stóp lub utrzymaniem równowagi. - Szanuję te opinie, ale mam w tym temacie swój odmienny pogląd.
Po pierwsze - z takiej formy urozmaicenia czasu, jak 10-15 minutowa zabawa w chodziku ( w późniejszym okresie około półgodzinna) skorzystałam już przy wychowaniu mojego syna 16 lat temu. Ani ja ani lekarz nie zauważyliśmy wówczas najmniejszych negatywnych skutków tej formy ruchu dla malucha. Syn ma prawidłową postawę i ze stopami też u niego wszystko ok.
Po drugie - zarzuca się chodzikom, że dziecko w nich nie siedzi, nie opiera się, nie odpoczywa, tylko non stop wisi w powietrzu lub stoi na nóżkach, na palcach - bzdura - fotki poniższe mojej Klaudii udowadniają, że kiedy wyspane, zrelaksowane dziecko ma ochotę na chwilę spokojnej zabawy w chodziku, to ma szansę i opierać się pleckami o usztywnione oparcie i dać odpocząć nóżkom, którymi czasami się delikatnie przesuwa głównie na razie do tyłu.
Po trzecie - chodziki są regulowane, mają kilka stopni wysokości, także można zoptymalizować ułożenie w pionie malucha.
Po czwarte - mówi się o chodzikach, że to sprzęt dla leniwych rodziców. W naszym przypadku nic bardziej mylnego - to właśnie kiedy nasza Klaudusia jest w chodziku przez obecnie 10-15 minut nie więcej za jednym razem (4-5 krotnie w ciągu całego dnia, bo też jej się ten sprzęt nudzi i nad wszystko przedkłada spacery oczywiście na świeżym powietrzu) - to wtedy mamy z nią bardzo dobry kontakt wzrokowy i możemy sobie rozmawiać, śmiać się, podawać zabawki, a czasami łypać oczkiem na wiadomości w TV, które nasza Klaudusia upodobała sobie bardziej nawet, niż reklamy i wieczorynkę. Na tej ostatniej potrafi już przez 5 minut na rękach mamy skupić uwagę...
Po piąte - nasz chodzik ma także funkcję z biegunami, wówczas jest chodzikiem bujanym, co też na parę minut dla dziecka jest fajne.
Po szóste i ostatnie - tak wiem, że moje dziecko skończy w niedzielę 6 miesięcy, więc dla niektórych to prawie zbrodnia dla kręgosłupa Malutkiej, by już teraz ją do takiego "ustrojstwa" sadzać... I oprócz "chodzikowania" także robimy sobie coraz dłuższe seanse na prawdziwe raczkowanie...
A ja na to - że każde dziecko jest inne i kieruję się zasadą, że wszechstronna wiedza o plusach i minusach danych rozwiązań powinna nie być nam obca, lecz w parze z tą wiedzą powinna iść też dobra obserwacja rodzica i świadome podejmowanie decyzji, nawet jeśli są czasami wydawałoby się ryzykowne, ale takich przecież w życiu mamy najwięcej. Tym filozoficznym akcentem poddaję się pod osąd mam blogerek. Jestem ciekawa Waszych opinii...
Uwaga - ten post n i e jest sponsorowany przez chińskiego producenta chodzików :)))))
Po pierwsze - z takiej formy urozmaicenia czasu, jak 10-15 minutowa zabawa w chodziku ( w późniejszym okresie około półgodzinna) skorzystałam już przy wychowaniu mojego syna 16 lat temu. Ani ja ani lekarz nie zauważyliśmy wówczas najmniejszych negatywnych skutków tej formy ruchu dla malucha. Syn ma prawidłową postawę i ze stopami też u niego wszystko ok.
Po drugie - zarzuca się chodzikom, że dziecko w nich nie siedzi, nie opiera się, nie odpoczywa, tylko non stop wisi w powietrzu lub stoi na nóżkach, na palcach - bzdura - fotki poniższe mojej Klaudii udowadniają, że kiedy wyspane, zrelaksowane dziecko ma ochotę na chwilę spokojnej zabawy w chodziku, to ma szansę i opierać się pleckami o usztywnione oparcie i dać odpocząć nóżkom, którymi czasami się delikatnie przesuwa głównie na razie do tyłu.
Po trzecie - chodziki są regulowane, mają kilka stopni wysokości, także można zoptymalizować ułożenie w pionie malucha.
Po czwarte - mówi się o chodzikach, że to sprzęt dla leniwych rodziców. W naszym przypadku nic bardziej mylnego - to właśnie kiedy nasza Klaudusia jest w chodziku przez obecnie 10-15 minut nie więcej za jednym razem (4-5 krotnie w ciągu całego dnia, bo też jej się ten sprzęt nudzi i nad wszystko przedkłada spacery oczywiście na świeżym powietrzu) - to wtedy mamy z nią bardzo dobry kontakt wzrokowy i możemy sobie rozmawiać, śmiać się, podawać zabawki, a czasami łypać oczkiem na wiadomości w TV, które nasza Klaudusia upodobała sobie bardziej nawet, niż reklamy i wieczorynkę. Na tej ostatniej potrafi już przez 5 minut na rękach mamy skupić uwagę...
Po piąte - nasz chodzik ma także funkcję z biegunami, wówczas jest chodzikiem bujanym, co też na parę minut dla dziecka jest fajne.
Po szóste i ostatnie - tak wiem, że moje dziecko skończy w niedzielę 6 miesięcy, więc dla niektórych to prawie zbrodnia dla kręgosłupa Malutkiej, by już teraz ją do takiego "ustrojstwa" sadzać... I oprócz "chodzikowania" także robimy sobie coraz dłuższe seanse na prawdziwe raczkowanie...
A ja na to - że każde dziecko jest inne i kieruję się zasadą, że wszechstronna wiedza o plusach i minusach danych rozwiązań powinna nie być nam obca, lecz w parze z tą wiedzą powinna iść też dobra obserwacja rodzica i świadome podejmowanie decyzji, nawet jeśli są czasami wydawałoby się ryzykowne, ale takich przecież w życiu mamy najwięcej. Tym filozoficznym akcentem poddaję się pod osąd mam blogerek. Jestem ciekawa Waszych opinii...
Uwaga - ten post n i e jest sponsorowany przez chińskiego producenta chodzików :)))))
na litośc boska, dlaczego oglądasz z małą wieczorynki?! ;)
OdpowiedzUsuńdaj spokój z tą tv, jeszcze się naogląda!
dobra ale do tematu uwaga się będę madrzyć ;)
Po to są rodzice żeby wychować i dbać o dziecko jak najlepiej się da i żaden rodzic nie lubi podważania swoich decyzji (patrz nasza wymiana zdań o śadaniu). oby wam chodzik służył nie szkodził, ja w życiu bym nie skorzystała z chodzika bo nie wierze w jego użyteczność i w moim rodzicielskim mniemaniu jest fe. foteliki, bujaki, chodziki są dla mnie zbrodnią na kręgosłupie, ale to moje subiektywne zdanie, no i lezak używam nad czym ubolewam i wstyd mi ale czasem po prostu nie mam wyjścia. osobiście wolę jak konus pełza po podłodze, usiłuje sam siadać z brzuszka, jak turla się po macie w poziomie. jestem zupełnie poza wyścigiem niemowląt pt. pierwsze jabłko, pierwszy krok. pierwsze mama. jak przyjdzie czas na chodzenie to wstanie sam i zacznie tuptac wzdłuż mebli. nie obchodzi mnie czy zrobi to pierwszy, drugi czy piętnasty. wg mnie nie ma co się spieszyć, a też uważam że (wiem, wiem mam tylko jedno dziecko na razie) że co jednemu służy innemu nie musi i dobrze jest traktować dzieci indywidualnie.
cóż co matka to opinia ale pamiętaj że sama mnie do tej opinii namówiłaś :P
co do TV, to miałam to już napisać miesiąc temu napisać, że obejrzałyśmy jednym okiem pierwszą bajkę Kubusia Puchatka, chodząc po pokoju na rączkach, tuląc się przed zaśnięciem, ale wiedziałam, że ciocia Hafija mnie zbeszta maksymalnie :)))))))))
OdpowiedzUsuńzaś za opinię Twoją bardzo dziękuję! spodziewałam się, a właściwie wiedziałam, że będzie odmienna i doskonale rozumiem przesłanki jakimi się kierujesz!
chciałam tym postem wywołać (nie wiem czy się uda) właśnie chwilę refleksji wśród mam i tych, które chodzików nie mają dla swoich malców i tych, które ich używają, a boją się odezwać, bo to przecież ostatnio "be", liczę na różne opinie w tej sprawie jeśli ktoś będzie się chciał w tej kwestii wypowiedzieć - na Ciebie, jak zwykle mogłam liczyć :D
i jakby po siódme, kontynuując moje wyliczanie plusów - jest to produkt, który jest dopuszczony do obrotu do użytku przez dzieci, posiada znak CE...
a ja chodzika używałam przy starszym synu chociaż też się zapierałam że nigdy w życiu nie kupię. Jaką odczulam ulgę gdy nagle zajmował się sobą przez 15 min....
OdpowiedzUsuńNo dobrze. Teraz moja kolej.
OdpowiedzUsuńZawsze byłam wielką przeciwniczką chodzików, przede wszystkim dlatego, że bardziej szkodzą niż pomagają - np.dziecko nie ćwiczy w chodziku utrzymania równowagi, porusza się za szybko,a nie ma to nic wspólnego z ruchami naprzemiennymi nóg czyli tak naprawdę chodzenia nie uczy,lecz raczej opóźnia ten proces.
Ale, zawsze powtarzam, że trzeba znaleźć złoty środek i porzucić czasem radykalizm swych poglądów.
I tym samym stwierdzam, że wszystko, co stosuje się z umiarem nie szkodzi. Ta zasada dotyczy się również chodzików - owszem, można dziecię do niego włożyć, ale na kilkanaście minut, dla urozmaicenia mu dnia, a nie na godzinę, bo mama akurat gotuje obiad.
Ja też mam w domu chodzik, taki stary sprzed 16 lat i moja mała również go używa od czasu do czasu dla zabawy. Ja mam chwilkę wolnego, a ona ma ubaw po pachy.
Każda rzecz której używamy w nadmiarze będzie szkodzić, poczynając od chodzików na owocach kończąc. Dlatego liczy się zdrowy rozsądek.
No, i młoda też czasem posłucha wiadomości...
Ja się wymądrzać nie będę, opiszę swoje doświadczenie
OdpowiedzUsuńPo pierwsze Filip nie miał chodzika i zaczął chodzić w wieku 18 miesięcy! Więc jeżeli gdzieś słyszę że chodzik opóźnia chodzenie o mnie krew zalewa. Nie miałam bo myślałam że dobrze robię.
Po drugie tyle dzieci wychowało się na chodzikach i ma prawidłową postawę ciała. Moim zdaniem to wina braku kontroli rodziców, braku badań u specjalisty i wygodnictwo rodziców bo fajnie tak włożyć dziecko na kilka godzin i mieć święty spokój.
Po trzecie teraz zastanawiam się nad chodzikiem i chyba go kupię, ale będą to głównie nasiadówki po kilka minut dziennie.
Każda mama wie co dla jej dziecka jest najlepsze.
Nie mniej jednak uważam że 6 miesięcy to za wczas no chyba ze Klaudusia samodzielnie już siedzi.
ambiguity - > o właśnie to optymalne 15 minut, to jest właśnie ten zdrowy balans w stosowaniu chodzika, także moim zdaniem
OdpowiedzUsuńMama Julisiaczka - dokładnie: zdrowy rozsądek i zamiast przesady - umiar!
Witaminkaa -> wychodzi nam tutaj tu jeden wspólny wniosek co najmniej, czyli: zdrowy rozsądek przekładający się głównie umiar w czasie wkładania Malucha do ustrojstwa, które jest przedmiotem naszej dyskusji,
a Klaudusia naprawdę już potrafi siedzieć i świadomie opierać się o oparcie w chodziku, dlatego na te parę minut się odważyłam ją w ten sposób zabawiać :)
a w kwestii ilości czasu, jaki dziecko może spędzić w chodziku, to pewnie też sprawa indywidualna, ale powiem z drugiej strony, także z wcześniejszych i już obecnych z Małą doświadczeń, że dziecko jak się znudzi w nim siedząc, to nie ma siły, żeby nie dało o tym znać postękiwaniem, krzykiem lub płaczem, więc i my rodzice musimy być rozsądni i dziecko też trochę samo wie, co lubi a czego już ma w nadmiarze...
mam nadzieję, że jeszcze inne mamy przyłączą się do naszej wymiany poglądów, pozdrawiam Was serdecznie :D
byłam wychowana na chodziku i niestety kręgosłup mam krzywy, że aż strach. czy od tego? nie wiem. Ale JJ do chodzika nie włożę, bo nie mam takiej potrzeby, a Twoją decyzję w pełni szanuję. Natomiast rzeczywiście z TV aż strach. Niestety badania wykazały, że mózg dziecka do trzeciego roku nie ogarnia tak dużej ilości bodźców, którą serwuje telewizja i stąd późniejsze problemy z koncentracją itp. Dlatego Kubusia chronię przed TV jak tylko mogę. Ale tak jak w przypadku chodzika: to Twoja sprawa.
OdpowiedzUsuńswietny tytul posta - od razu wyhamowalam z oburzeniem :) tez uwazam ze chodzik to zlo:)
OdpowiedzUsuńchoc zgadzam sie ze kazdy przypadek jest indywidualny i nie ma co generalizowac, mnie najbardziej jednak przekonuje teoria, łaczaca chodzik z dysleksja, o ile mozna w doroslym zyciu zweryfikowac czy uklad kostny uformowal sie prawidlowo, o tyle nie zdolam sprawdzic czy pókule mózgowe rozwineły sie najlepiej jak mogły ( zgodnie z teoria ze zawsze mogly lepiej :))
kochana Vinti!! Ty się nie oglądaj na poglądy innych mam i gwiżdż na ich krytykę!! masz najwięcej doświadczenia z nas wszystkich i tym samym to ty powinnas nam doradzac nie pytac o zdanie!!!!! :-P
OdpowiedzUsuńchoc jestem zdania, ze 6 mieesiecy to nieco zawczesnie, tv tez, to tak naprawde przeciez jestesmy ludzmi! trzeba nam kilku chwil wolnosci, dlatego i chodzik i lezaczek, mata i tv sa ok nawet na godzine :-O moim zdaniem.. niewazne jak bedziesz dbac o kregoslup, maluch i tak zrobi ze swoim zdrowiem co bedzie chcial w przyszlosci: bedzie sie garbila i wcinala slodkosci tym chetniej ze mu je zabranialas!!! albo ogladala tv! smieszy mnie ten nacisk uwaga na kregoslup! dzieck jest ta gietkie jego kosci sie jeszcze formuuja i nic mu sie nie stanie ani w lezaczku, ani na podusi od kregoslupa w gore ani w krzeselku czy chodziku, tak jak nic mu sie nie dzieje gdy trzymamy go na rekach okrakiem na naszym biodrze niekoniecznie prosto albo w chuście, gdzie tez sie samo dziwnie ulozy! i to prawda za sprawa chodzikow dzieci szybciej chodza: moj brat chodzil w chodziku (wszystkie sciany i meble poobijane) ale byl bezpieczniejszy niz puszczony samopas a zaczal chodzic juz w wieku 12 miesiecy! zuch chlopak!
o niee tyle sie upisalam i wszystko poszlo w proznie!!!!
OdpowiedzUsuńwiec jeszcze raz......
swietny tytul posta od razu - wyhamowalam z oburzeniem :)
bo ja z tych co uwazaja ze chodzik to zło! najbardziej przekonuje mnie teoria łącząca chodzik z dysleksją, bo o ile w doroslym zyciu łatwo zweryfikować czy układ kostny rozwinął się prawidłowo, o tyle ciężko dowiedziec sie, czy półkule mózgowe rozwinęły się najlepiej jak mogły (zgodnie z teoria, że zawsze można lepiej)
evelio, cacaovo i BiG Momma -> dziękuję także za Wasze opinie i jednocześnie przepraszam, że publikuję Wasze komentarze i odpowiadam na nie dopiero teraz, POWÓD - to pierwsza poważna gorączka Klaudusi (prawdopodobnie przeziębienie na zbyt długim spacerze w naszym cudownym polskim lecie z temp. +15 stopni, albo tym razem bolesne "idące" kolejne ząbki)- efekt taki, że od wczorajszego wieczora przez całą noc (za wyjątkiem kilku godzin, gdy działały czopki przeciwbólowe) temperatura sięgająca 39 i 2 kreski, dziecko całe rozpalone, ciągle przy cycusiu i noszone na rękach owinięte oprócz ubranka w kocyk... na szczęście od rana jest poprawa, marudzenie na mniejszym poziomie, temperatura tylko nieco powyżej 37, nawet jestesmy w stanie śwętować z torcikiem pół roczku Malutkiej, które dzić mija (ale o tym już w osobnym poście)
OdpowiedzUsuńwracając do tematu chodzików:
evelio -> jesli masz takie problemy z kręgosłupem, to rozumiem, że z pewnością będziesz eliminowała wszelkie prawdopodobne przyczyny źle na niego wpływające, zaś TV, Kochana, to za dużo powiedziane w naszym przypadku - ja przecież nie sadzam jej przed TV by oglądała ciurkiem, tylko ona zerka, jak chodząc po pokoju czasem zatrzymamy się na rękach na dłużej przed odbiornikiem,
co do ilości bodźców, to ja dopiero widzę dekoncentrację Malucha, choć jednocześnie zaciekawienie, gdy jesteśmy w hipermarkecie, wtedy to dopiero jest cało mnóstwo bodźców...
cacaovo - rozumiem, choć mój Maciej, który wychował się w chodziki problemów z dysleksją nie ma...
BiG Momma -> dziękuję Kochana za uznanie mojego autorytetu :))))), choć wcale się na wyrokowanie nie silę, próbuję tylko czasem przez odwołanie do tego faktu, że jestem podwójną mamą, nadać niektórym zjawiskom przez nas poruszanym taki przyziemny, normalny, doświadczalny wymiar...
na TV w większym wydaniu, wiadomo, przyjdzie czas później - ewentualnie :), a teraz po prostu nie zabraniam zerkaniu Małej w stronę telewizora
Chodzik to kolejny wynalazek cywilizacji. Taki, który ma ułatwić życie człowiekowi. Czy ułatwia? Nie wiem. Wiedzą to mamy, które skorzystały z tego wynalazku. Co ja wiem? Że dziecko ma wszystko to, co jest niezbędne do zmiany pozycji, kierunku, decyzji... Ma wszystko czego potrzebuje, nie to, czego chce ale to, co jest mu potrzebne. Czy to za mało? Dla mnie nie. To w sam raz.
OdpowiedzUsuńuff, Klaudusia zasnęła, gorączka spadła, miał być kolejny czopek, ale "poszła" :) spać bez niego, może naturalnie wyśpi się, wygrzawszy, wypociwszy ostatecznie do północy, a późnij do rana, a może czeka mnie druga noc z gorączką Małej - okaże się...
OdpowiedzUsuńtymczasem odpowiadam na opinię Moniki -> Kochana, ja wychodzę z tego założenia także, że w rozsądny oczywiście sposób, ale ludzie powinni asymilować i wykorzystywać zdobycze cywilizacji - po to jest postęp i wynalazki są dopuszczane przez odpowiednie komisje do obrotu, a każdy musi zapanować nad swoimi skłonnościami do przesady (słowem - wyjęłaś mi to z ust!) Pozdrawiam!
Vinti Droga, mi się już nawet nie chce brać udziału w takich dyskusjach :). każdy ma prawo decydować o swoim dziecku, zwłaszcza jeśli, co zaznaczyłaś, ma świadomość, doświadczenie i rozsądek. rób swoje, kieruj się swoją intuicją i niech Ci Klodi Lady cudnie się rozwija :)
OdpowiedzUsuńpapieros też wynalazek dopuszczony do obrotu a więcej złego niż dobrego czyni.
OdpowiedzUsuńtak czy inaczej u nas dziś kaszel jakiś i marudzenie :( chyba jakąś choroba :(
agakry -> ha,ha, dziękuję i masz rację, choć chciałam poznać jakie jest rzeczywiste rozłożenie opinii na ten temat wśród mam z naszego grona i ciesze się, że sporo osób się szczerze wypowiedziało... ucałuję moją trochę cierpiącą dziś Klaudusię w czółeczko od Was :) buziaki dla czaderskiego Staszka!
OdpowiedzUsuńHafija - no, jak zwykle masz rację z tym papierosem :)
OdpowiedzUsuńto u Was też choróbsko się pojawiło? Ja sobie wyrzucam, ze za późno zauważyłam zimne rączki u Malutkiej na spacerku i stąd to gorączkowanie chyba... hm, a u Ciebie może ząbki? ja po cichu też na ząbki liczyłam, to kolejne byłyby już z głowy...
no nie wiem właśnie... może, bo mój jest taki zimno chowany od małego więc jakoś mi to przeziębienie nie pasi, a gorączki brak, śmieje się jak trzeba i tylko co jakiś czas takie suche khe, khe, śpi teraz ładnie... jutro do pediatry na osłuchanie pójdę i się wyjaśni... zdrowia dla was życzę.
OdpowiedzUsuńHafija -> dziękuję, dla Was też zdrówka!
OdpowiedzUsuńA ja i tak uważam, że takie wynalazki jak bujaczek (sama miałam dla Młodej), chodziki (nie miałam), grające maszynki(miałam), karuzele (miałam) i inne wirujące duperele (miałam, miałam, miałam!!!) to gadżety, których absolutnie nie potzrebuje dziecko, tylko potrzebują rodzice do chwili relaksu i wytchnienia. Nie jestem jakimś oszołomem,który struga dziecku drewniane koguciki do zabawy, jednak już wiem, że dla dziecka najwspanialszą "zabawką" jest buzia mamy, ręka mamy i wszelakie z mamą wygłupy na trawie, w wodzie, na piasku, w śniegu, w kałużach i w stertach jesiennych liści.
OdpowiedzUsuńwww.dwaoka.blox.pl
country girl -> Moja Droga, dziecko też człowiek i potrzebuje różnorodności, ze mną moja Dzidziulka ma różnorodności uśmiechowo-przyrodniczej aż po same uszy i mieć będzie bo na mojej wsi nie raz będziemy (boć na razie za mała) brodzić po kałużach czy bawić się w piasku itp., ale odgradzać ją od zdobyczy cywilizacji na kilka seansów po 15 minut w chodziku oraz nie dawać też sobie tych 15 minut wytchnienia i odmiany też nie zamierzam odbierać :)))))
OdpowiedzUsuńMłody zdrowy tylko zęby idą ;)
OdpowiedzUsuńPuk, puk. Nie przeszkadzam? Ja chwilowo nie na temat. Pozwoliłam sobie nominować Cię w zabawie One Lovely Blog Awards. O tutaj: http://kochaniezalozbloga.blogspot.com/2011/08/zostaam-wyrozniona-ha-czyli-one-lowely.html
OdpowiedzUsuń